Znak, Kraków 2016.
Tajemnica dworku
Renata Kosin najlepiej czuje się w historiach z rodowymi tajemnicami, skarbami z przeszłości i stopniowo odkrywaną prawdą. Jej „Sekret zegarmistrza” to kolejna propozycja dla fanek obyczajówek z posmakiem historycznym, pełna zagadek, a i przeszłości urozmaicającej życie codzienne. Dodatkowo Kosin zapewnia swojej bohaterce, Lenie, nietypowe hobby. Trwa moda na biżuterię hand made i bohaterka też taką tworzy, ale… z części mechanizmów zegarków pozostałych po dziadku. Bohaterka łączy zegarmistrzowską precyzję z pasją jubilerską, co automatycznie czyni ją bardziej ciekawą. Lena zresztą jest mocno związana ze swoimi przodkami: mieszka we domu po dziadkach i z konieczności zaczyna w nim remont. Podczas prac w starym piecu znajduje nadpalony notes i mundur. Lena jeszcze nie wpada na trop skarbu, ale gdy coraz więcej przesłanek nakazuje jej zainteresowanie się historią podlaskiego dworku, angażuje się w nietypowe śledztwo, które zaprowadzi ją nawet do Francji.
Równolegle toczy się zwyczajne życie. Jedna ze starych sąsiadek wciąż przynosi Lenie dary lasu, by rzekomo odkupić swój dług z dawnych czasów, inna żyje na odludziu i unika kontaktu, a plotki o niej są wstrząsające. Jeszcze inna kobieta mieszka z apodyktycznym i głupim furiatem oraz jego potulną żoną i przywdziewa różne maski, by zrealizować własne cele. Jakby tego było mało, najbliżsi Leny, mąż i dorosła córka, nie chcą mieszkać w domu po przodkach i uciekają z niego przy każdej okazji. Lena ma zatem czas, by odkrywać tajemnicę rodu.
Jest w tej powieści to wszystko, co przeważnie znajdowało się w młodzieżowych przygotówkach z drugiej połowy XX wieku, a w ostatnich latach przewędrowało do literatury kobiecej. Sam motyw dziennika z dawnych czasów pobrzmiewałby już bardzo naiwnie, ale Renata Kosin nie przywołuje go, by popisać się umiejętnością stylizowania języka, raczej – by zapewnić bodźce do zainteresowania się historią. Obecność nieremontowanego domu po przodkach uzasadnia próby szukania „skarbów”: chodzi przecież nie o drogocenności, a poznawanie prawdy o bliskich. Nic dziwnego, że bohaterce pomaga przypadek – dużo zależy nie tyle od umiejętności czytania znaków, co od łutu szczęścia i trafiania na odpowiednich rozmówców. Kiedy już analizy na miejscu stają się jałowe, Lena wyrusza w podróż obfitującą w dramatyczne czasem niespodzianki, co bardzo ożywia akcję. Likwiduje też „domowość” – fabuła nie zawęża się do kilku gospodarstw, nabiera za to rozmachu.
Renata Kosin oprócz spraw przodków próbuje też wpłynąć na codzienne życie Leny. Zamiłowanie bohaterki do pamiątek po dziadkach nie musi być zrozumiałe dla jej rodziny, Lena powinna uporządkować relacje z mężem i córką – a także ze swoją matką. Ten wątek autorka wplata do powieści jakby na przekór sobie, czuje się jej niechęć do tematu – ale tak najłatwiej rozbić wygodny azyl i trochę urozmaicić portret postaci. Ostatecznie więc wątek wychodzi książce na dobre, nawet jeśli po zapowiedzi wielkich zmian autorka się na nie nie decyduje. „Sekret zegarmistrza” pod kątem familiarności musi dodawać otuchy, bo Kosin zbyt zaprzątają kwestie sprzed dekad.
Jest ta powieść bardzo przyjemnym czytadłem w łatwym do odgadnięcia stylu. Chociaż zagadki z przeszłości mogą mieć tylko jedno rozwiązanie, a sprawy kryminalne nie zepsują ogólnej atmosfery, są bardziej pozostałością po przygotowaniach niż zagrożeniem dla postaci. Samo odkrywanie ciekawych dramatów i ludzkich spraw przypomina poetykę plotki – nie budzi negatywnych emocji, za to podsyca ciekawość. Renata Kosin zdecydowanie sprawdza się jako autorka obyczajówek o posmaku historycznym, pokazuje, że warto ocalać rodowe historie i cieszy zgrabną narracją. Wykorzystuje też w „Sekrecie zegarmistrza” poczucie humoru, zwłaszcza w kreacjach starszych pań odgrywających role życia. „Sekret zegarmistrza” to lekka powieść z rodowymi tajemnicami w zawsze modnym rytmie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz