sobota, 7 listopada 2015

Linda Green: Mamifest

Świat Książki, Warszawa 2015.

Rola mamy

Ta powieść będzie dla czytelniczek i fanek serii Leniwa Niedziela sporym wyzwaniem, pokazuje bowiem, że zawsze warto walczyć o lepszą przyszłość, nawet jeśli codzienność przytłacza. „Mamifest” jest książką momentami cukierkową po to, by za chwilę stać się historią wzruszającą. Owszem, widać w niej łączenia, próby zestawiania formy idealnej z treścią według poradników twórczego pisania, ale nie będzie to przeszkadzało odbiorczyniom kibicującym trzem odważnym mamom. Bo Linda Green z tematu macierzyństwa czyni punkt wyjścia dla rozterek i dylematów na skalę krajową. Każda mama dostrzega problemy, których nie chcą zauważać politycy. Dlatego Jackie, Sam i Anna postanawiają zacząć działać. Nadzieję daje im udana akcja poparcia dla pani przeprowadzającej dzieci przez ulicę. Stąd już tylko krok do większych politycznych ambicji. Bohaterki wspierają się, snują śmiałe plany i podbijają serca ludzi pomysłem na mamifest.

Linda Green stara się równomiernie obarczać swoje bohaterki domowymi nieszczęściami – i to chyba podstawowa wada „Mamifestu”. Kobiety traktowane są jak jeden organizm. Wiadomo, że chodzi o próbę, wyzwanie w obliczu nietypowego zajęcia. Ale przegląd spraw prywatnych zdradza przesadę. Jedna z bohaterek ma dziecko z zanikiem mięśni, druga bezskutecznie stara się zajść w kolejną ciążę. Pojawia się tu mąż-despota o antyfeministycznych zapędach i matka cierpiąca na Alzheimera. Do tego nastoletnie pociechy przysparzają trosk: albo wpadają w złe towarzystwo, albo zostają wykluczone z grona rówieśników, gdy chcą postępować po swojemu. Gdzie w codziennym zabieganiu znaleźć jeszcze czas na naprawianie świata, skoro najpilniejszej naprawy wymaga najbliższe otoczenie? Linda Green chce przedstawić bohaterki, które się nie załamią. Domowe porażki dadzą im siłę do walki z natrętnymi mediami – a wiara w możliwość wprowadzania zmian wydaje się być bezcenna.

Dla bohaterek nie istnieje temat pieniędzy. To znaczy: wiedzą, że jeśli zostaną dopuszczone do władzy, zajmą się dofinansowaniem hospicjów, opieką nad dziećmi i młodzieżą, czy pracą dla wszystkich – ale to kwestia zarządzania finansami, a nie ich pozyskiwania. Trzy mamy bez żadnego przygotowania działają jak maszyny: pomocą i pomysłami służą im dzieci, rozgłosu nadają miejscowi dziennikarze. Nie ma problemów z finansowaniem kampanii politycznej, ani z „miejscem” w prasie czy telewizji (zresztą zawsze pozostaje internet). I chociaż kobiety sprzeciwiają się aktualnym układom politycznym (a w śmiałych planach mają nawet zdetronizowanie królowej), nie ma tu brudu polityki. Działania przynoszą im radość, pokazują, że każdy może coś zmienić bez ośmieszania się. W końcu „Partia z lizakiem” jest mocno nieprofesjonalna, ale za to wygrywa szczerością i zapałem. To Green chce przekazać: entuzjazm do działania i niesłabnącą nadzieję. Przy wsparciu oddanych przyjaciółek można zrobić wszystko – i wiele osiągnąć. Straty nie przerażają tak bardzo.

Autorka stawia na wzruszenie w rodzinnych uczuciach. Prezentuje osoby wymagające wyrozumiałej opieki, czułości i serdeczności – bezradne w swojej chorobie, pokazuje też wierność, miłość i oddanie. Przekonuje, że to najlepszy rodzaj wsparcia do uzyskania od bliskich – i trudno odmówić jej racji. Tam, gdzie bliscy zawodzą, ciężko poradzić sobie z choćby drobnymi kryzysami. Green oblicza tę historię na wzruszanie czytelniczek, ale i na zachęcanie ich do aktywności. Każdą, nawet najbardziej skomplikowaną sytuację da się zmienić, potrzeba tylko wyobraźni i energii do działania. Jest to obyczajówka w stylu Leniwej Niedzieli, czytadło z podbudową psychologiczną i uproszczeniami w zakresie akcji – ale Linda Green tłumaczy tu, że nawet zwykła matka mogłaby rządzić państwem. Zwłaszcza że dostrzega rzeczy, których przeciętny polityk nie ma szans zauważyć. Green realizuje nietypowy jak na obyczajówki temat i mocno podlewa go optymizmem mimo wszystko, sięga po motyw kobiet niezłomnych i nieoglądania się na ograniczenia płynące z życiowych ról. W ten sposób „Mamifest” może zagrzewać do walki i stać się dla części odbiorczyń motywacją do wprowadzania zmian w najbliższym otoczeniu, lub być po prostu wytchnieniową lekturą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz