Egmont, Warszawa 2015.
Robotnicy
Wyżywa się trochę Zofia Stanecka na rozmaitych fachowcach i w tomiku „Basia i remont” robi coś, czego do tej pory w serii trudno było doświadczyć: proponuje drugą płaszczyznę treści, zrozumiałą dla rodziców, a niedostrzegalną dla właściwych odbiorców. Dorośli będą mogli pokiwać głowami nad przygodami rodziny, maluchy zobaczą, że pewne niezrozumiałe dla nich zachowania mamy, taty i budowlańców – pojawiają się i u Basi. Tytuł może być nieco mylący: Basia nie zostanie przecież w remontowanym domu, chociaż trochę zaspokoi ciekawość, odwiedzając raz mieszkanie z mamą. Wtedy też spróbuje swoich sił w malowaniu. I wystarczy. Basia bowiem remont poznaje ze swojej perspektywy, a Zofia Stanecka musi pokazać odbiorcom, co ich przy takiej okazji czeka – nie może zachęcać do udziału w „przygodzie”.
Remont to po pierwsze spory rodziców. Mama Basi od jakiegoś czasu zauważa, że w domu wszystko się psuje, czego z kolei tata Basi nie chce przyjąć do wiadomości. Dopiero mała domowa katastrofa przekonuje go do wezwania fachowców (przy tym tłumaczy Basi, dlaczego nie bierze się za naprawianie wszystkiego sam, tylko szuka „złotej rączki”, co bardzo działa na wyobraźnię dziewczynki). Po drugie remont to wydatki. Chociaż mama chciałaby, żeby w domu wszystko było nowe, piękne i błyszczące, w sklepie traci humor i nie kupuje wszystkiego, co dziwi dziewczynkę. Basia jeszcze nie rozumie, że remont wiąże się z kosztami: gdyby to wiedziała, nie namalowałaby na ścianie nad łóżkiem wielkiego fioletowego żółwia, dokładając rodzicom zmartwienia. Po trzecie remont to nocowanie u babci. Chociaż na początku wydaje się, że to tylko kilka nocy, prace przedłużają się na parę tygodni (a to dlatego, że wezwany fachowiec przyjął w tym czasie jeszcze jedno zlecenie). Po czwarte wreszcie remont to ogromny bałagan: Basia ogląda przy jednej wizycie w domu rozłożone folie, porozrzucane narzędzia, gruz i ślady farby. Jest też remont, mimo że to już osobny temat, związany z obecnością specyficznie wysławiających się panów. Stanecka stosuje tu indywidualizowany język, bo wie, że taki detal również może zaskoczyć maluchy. Przy okazji sama się bawi motywem robotników.
Tomik „Basia i remont” pomaga wytłumaczyć dzieciom, że czasami trzeba zająć się odnawianiem mieszkania i naprawianiem tego, co się zepsuło, a gdy coś się remontuje – nie da się w tym miejscu normalnie mieszkać. Dzięki Basi dzieci łatwo zaakceptują chwilowe zmiany i potraktują remont jak miłe urozmaicenie codzienności. Zrozumieją postawy rodziców i to, że u babci nie wolno bałaganić (i to jeszcze bardziej nie wolno niż w domu), zaakceptują obecność fachowców i ich „dziwactwa” (chociażby siatkowy podkoszulek z „kłaczkami”). „Basia i remont” jest kolejną historyjką z życia wziętą – na uznanie zasługują tu trafne spostrzeżenia autorki, która nie idealizuje rzeczywistości Basi. Kilkulatka ma zupełnie zwyczajną rodzinę. Jej rodzice mogą czasami być zmęczeni czy zdenerwowani, mogą też posprzeczać się o drobiazgi, Basia musi podporządkowywać się ich zasadom. Autorka proponuje normalność jako odpowiedź na rozmaite mody w literaturze czwartej – nieprzypadkowo jej seria jest tak bardzo popularna. Zofia Stanecka stworzyła prawdziwego przedszkolaka, a Basia objaśnia rzeczywistość na własnym, z życia wziętym, przykładzie. To bohaterka, w którą łatwo uwierzyć – przytrafiają się jej sytuacje powtarzające się w prawdziwym życiu. Staje się zatem seria o Basi ogromną pomocą dla rodziców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz