Egmont, Warszawa 2015.
Życie kilkulatki
Wielu rzeczy z normalnego świata dorosłych pięcioletnia Basia jeszcze nie rozumie. Nie wie, na przykład, jakie są pułapki sklepowych promocji i dlaczego dorośli nie chcą wydawać wszystkich pieniędzy na słodycze. Trudno jej zresztą zaakceptować słodyczowe ograniczenia, przynajmniej dopóki nie dowie się, jakie są wady uzależnienia od cukru. Zofia Stanecka znajduje również sposób na zredukowanie czasu spędzonego przed telewizorem – w zamian proponuje całej rodzinie przygotowanie własnego „telewizyjnego” programu, czyli, w efekcie, znakomitą zabawę dla wszystkich. Basia jest typowym dzieckiem, które łatwo ulega wpływom rówieśników. W odróżnieniu od Anielki, mającej niezłomny charakter i rodziców o zdecydowanych poglądach, Basia często chciałaby mieć to samo, co jej koledzy. Zdarza się, że jest to telefon komórkowy (koniecznie z zestawem gier) lub… modne ubrania. Tym tematom przygląda się Zofia Stanecka z uwagą, przekonując dzieci, że czasem zabawkowy telefon wystarcza, a ubrania z lumpeksu dorównają tym drogim z ekskluzywnych sklepów, zwłaszcza że można ich kupić dużo więcej. Basia nie wie jeszcze, na czym polega moda, ale rodzice już potrafią stłumić jej żądzę posiadania, sztucznie rozdmuchiwaną przez otoczenie. Obrazu Basi dopełniają tu jeszcze dwie sytuacje: w pierwszej dziewczynka jest chora i musi zmierzyć się z potężnym rozczarowaniem (miała odwiedzić dziadków), później natomiast boi się o dziadka, który wylądował w szpitalu. W drugiej cała rodzina Basi wybiera się do dentysty – stomatolog ma dobre podejście do dzieci i potrafi zamienić wizytę w zabawę (w odróżnieniu od dentystki taty, nic dziwnego, że tata nie pała entuzjazmem do zaplanowanego leczenia). Tu ważne jest coś jeszcze – decyzję o wizycie u dentysty mama podejmuje pod wpływem silnego wzburzenia i nie pozwala rodzinie na żadne dyskusje. Swój stan wyjaśnia dopiero na końcu opowiadania – i przeprasza wszystkich za niemiłą atmosferę. Dzieci przekonują się zatem, że dorośli mają swoje problemy, które rzutować mogą na rodzinne nastroje i relacje, niekoniecznie to kilkulatki są przyczyną irytacji. Chociaż Basia czuje się niekomfortowo w związku z nieoczekiwanie złym humorem mamy, ma czyste sumienie i może nie przejmować się jej stresem, a przynajmniej nie brać go do siebie.
„Wielka księga przygód 3. Basia” to kolejny zbiór historyjek publikowanych wcześniej w osobnych tomikach. Maluchy zyskują w ten sposób edytorsko „poważniejszą” wersję ulubionych fabułek, a i szansę na częstsze spotkania z ulubioną bohaterką. W takim zestawie lepiej też widać, jak bardzo Zofia Stanecka dba o normalność swoich historii. Basia zachowuje się jak zwyczajne dziecko. Jej rodzice natomiast pełnią również rolę pedagogów. Kiedy tylko dostrzegają w Basi niepożądane postawy, natychmiast reagują. Zabierają córkę na poważne rozmowy (niekojarzące się z nieprzyjemnościami!), uświadamiają, że sami miewają podobne problemy, traktują Basię ze zrozumieniem – ale kiedy trzeba, potrafią też być bardzo stanowczy i domagać się przestrzegania zasad. Dzięki temu Basia ma szansę wyrosnąć na zwykłą osobę, nie odstrasza czytelników ani przesadnie wzorowym zachowaniem, ani domowymi kodeksami. Zofia Stanecka mimochodem podrzuca dorosłym wskazówki i porady dotyczące wychowywania malucha. Kieruje uwagę na pułapki i niebezpieczeństwa skomercjalizowanego świata, uczy, jak uchronić najmłodszych przed wpływem reklam czy przed zgubnymi nałogami. Do trafionych tekstów dochodzą jeszcze budzące uznanie (bo „prawdziwe”) ilustracje Marianny Oklejak – jeden z wielu powodów, dla których maluchy do tej publikacji będą chciały wracać. Basia w dalszym ciągu pokazuje rówieśnikom, czego nie trzeba się bać – a gromadzona przez nią wiedza przyda się wszystkim odbiorcom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz