Nasza Księgarnia, Warszawa 2014.
Dziecko bez fałszu
Dzieciństwo w niezakłamanej wersji Astrid Lindgren przedstawia w przygodach Madiki z Czerwcowego Wzgórza. Nie ma tu, jak w „Dzieciach z Bullerbyn”, codzienności grupki maluchów, nie ma też – jak u Pippi – korzystania z potęgi wyobraźni. Ale Madika jest równie ciekawa jak jej literaccy koledzy – i dostarczy kilkulatkom również wielu emocji. Powraca teraz w zbiorowym tomie „Przygody Madiki z Czerwcowego Wzgórza” (książki „Madika z Czerwcowego Wzgórza” oraz „Madika i berbeć z Czerwcowego Wzgórza”) i stanie się przyjaciółką wielu małych odbiorców. Madika jest prawdziwym dzieckiem. Prawdziwym bez upiększania i prawienia morałów. Bywa, że broi lub wpada w poważne tarapaty. Nie słucha rodziców i źle na tym wychodzi. Madika bije się nawet z nielubianą koleżanką. Jedno oblicze Madiki to mały łobuz, dziewczynka, która nie może być zbyt grzeczna, bo zmęczyłaby tym czytelników. Drugie – to bohaterka miła i o dużych pokładach empatii. Madika kocha swoich rodziców i młodszą siostrzyczkę, współczuje pokrzywdzonym i chce wszystkim pomagać. U Lindgren nie ma zafałszowań – w Madikę łatwo uwierzyć.
W „Przygodach Madiki z Czerwcowego Wzgórza” jest miejsce również na problemy dorosłych, oglądane z perspektywy dziecka. Sąsiad, wujek Nilsson, pije i wykłóca się z żoną (Madika lubi przesiadywać u nich w kuchni i czasami jest świadkiem nieprzyjemnych scen), ich syn, piętnastoletni Abbe, musi już pracować, żeby utrzymać dom. Madika styka się z biedą i wielkimi tragediami: kiedy Abbe omal nie traci życia, ratując pijanego ojca, ów ojciec zapowiada bohaterce, że się powiesi, jeśli straci dziecko. Inna dziewczynka ma w szkole dostać lanie za swoje występki (kradzież portfela dyrektora). Tego typu problemy wręcz nie mają dzisiaj wstępu do literatury czwartej – w przypadku Madiki jednak nie rażą. Astrid Lindgren pokazuje życie proste i szczere, bez upiększeń czy przemilczeń. W centrum jej świata znajdują się dwie dziewczynki, które wielu dorosłych trosk nie pojmują, ale zawsze gotowe są nieść pomoc. Resztę czasu spędzają na beztroskich zabawach.
Od ich pomysłów niekiedy przechodzą ciarki. Wśród zabaw nie brakuje tych niebezpiecznych: wsadzenia siostry do studni (na wzór biblijnego Józefa) czy wypuszczenia jej na wodę w przeciekającej balii. Urodzinowe przyjęcie urozmaicają młode byczki, a Madika wymyka się nocą z domu, żeby zobaczyć ducha. Bohaterka ma mnóstwo pomysłów – i to pomysłów rozbudowanych fabularnie. Ta autorka, jak zwykle, zapewnia odbiorcom sporo emocji i nie zamyka się w najbardziej oczywistych uczuciach. Stawia swoich bohaterów przed poważnymi dylematami i wyznacza niekonwencjonalne rozwiązania. Dzieci są tu wprawdzie chronione (przez rodziców, służącą, sąsiadów i samą autorkę), ale bez krzywdy dla siebie doświadczają też strachu, smutku czy rozczarowań. Na tym polega uniwersalna wartość opowieści o Madice. Dzisiejsze maluchy znajdą tu cały szereg tematów, których teraz nie porusza się w bajkach – a przecież Astrid Lindgren pisze o nich tak mądrze i z takim wyczuciem, że historyjki nikomu nie zaszkodzą. Wręcz przeciwnie – dyskretnie uczyć będą empatii czy wrażliwości.
Aniołkowate dziewczynki (genialne ilustracje Ilon Wikland!) zwiodą niejednego. Madika nigdy nie będzie nudna czy nijaka. To jedna z lepszych i trafniejszych dziecięcych kreacji w literaturze czwartej. Prosty język nie wiąże się tutaj z narracyjną naiwnością, Astrid Lindgren bardzo uważnie komponuje kolejne opowiadania. Dzięki tej staranności i wyczuleniu na dzieciństwo jest przekonująca dla najmłodszych. „Przygody Madiki z Czerwcowego Wzgórza” to książka, do której dzieci będą chciały wracać – i nic dziwnego, bo Astrid Lindgren jest mistrzynią w portretowaniu kilkulatków i ich naturalnej (choć dziś już archaizującej) codzienności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz