Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.
Nauczka
Z Nataliami Sucharskimi ciężko wytrzymać. Ciężko byłoby wytrzymać z jedną, a ich jest aż pięć. I znów wszystkie zjeżdżają się (z hukiem) do Mechlina, a to oznacza całe mnóstwo konfliktów, złośliwości i wojenek – najpierw wymierzanych w otoczenie, a później – w siebie nawzajem. Natalie bardzo przypominają harpie Chmielewskiej, z tą tylko różnicą, że są młodsze i wzbudzają zainteresowanie mężczyzn. Większość Natalii ma już swoich ukochanych, którymi zresztą systematycznie poniewiera. I tym razem damsko-męskie uszczypliwości przez pewien czas będą dominować w fabule. „Do trzech razy Natalie” to popis ironii i kąśliwości – a także inteligentna komedia kryminalna, która feministkom raczej się nie spodoba, ale wszystkich innych ubawi, miejscami do łez.
Natalie się nudzą. Zwłaszcza Nata, pisarka i autorka dwóch tomów dobrze przyjętych historii (o Nataliach) – mimo spotkań autorskich, popularności i licznych wyjazdów potrzebuje nowych wrażeń i inspiracji. Szuka pomysłu na kolejną powieść, ale motyw kryminalny musi jej podsunąć samo życie. Siostry próbują też ułożyć sobie relacje z ukochanymi. Trzech facetów stanie tu przed nie lada wyzwaniem – ujarzmienie Natalii graniczy z cudem. Zwłaszcza że kobiety beztrosko porzucają dom z trójką małych dzieci i wybierają się na nieoczekiwane wspólne wakacje. Nie muszą martwić się o pieniądze ani o los pociech pozostawionych z narzeczonymi – zwłaszcza że rezolutne dzieci dadzą twardym gliniarzom niezłą szkołę. W tle rozgrywa się natomiast cicha i zupełnie niepotrzebna tragedia. Ginie dziewczyna, która miała tylko paść ofiarą rabunku. Na trop tej historii wpadają młodsze Natalie, które natychmiast próbują przeprowadzić niekonwencjonalne śledztwo, zupełnie nieświadome zagrożeń. Działają jak typowi detektywi-amatorzy, popełniają masę błędów i są utrapieniem dla policji, ale mają dużo szczęścia.
Tym razem Olga Rudnicka rezygnuje z tajemnic. Scen przypadkowego śledzenia w kawiarni jest jak zdradzenie sztuczki iluzjonisty – czytelnicy już wiedzą, gdzie na końcu pojawi się poszukiwany przedmiot. Ale w intrydze nie liczy się ta świadomość, a zabawa płynąca ze śledzenia Natalii (a później też i przestępców). Kobiety są pozbawione skrupułów oraz sentymentów, nie liczą się z uczuciami innych, przyjemność sprawia im dręczenie partnerów oraz siebie nawzajem. W związku z tym scenki opierają się na śmiechu. Rudnicka dba też o to, żeby nie poniżać do końca ukochanych Natalii. Wprawdzie w starciu z małymi dziećmi silni mężczyźni nie mają żadnych szans, ale potrafią pokazać bohaterkom, kto tu rządzi. Prawdziwa męska przyjaźń przyszłych szwagrów funkcjonuje tu również jako czynnik komiczny – panowie jednoczą siły w obliczu żywiołów – kilkulatków i jednej teściowej – podsycając jeszcze dowcip.
Chociaż intryga kryminalna nadaje tu rytm, to warstwa obyczajowa sprawia, że lektura płynie bardzo szybko. Natalie w takim stężeniu są mało prawdopodobne – i dlatego Rudnicka może do woli wyostrzać ich charaktery, co z wielką satysfakcją czyni. Na temat związków oraz amatorskich śledztw spogląda tu z przymrużeniem oka i jest to umiejętność, której ta autorka powinna się mocno trzymać. Fakt, wyjściowy pomysł połączenia bohaterek personaliami i zamiłowaniem do drwin nieco utrudnia ich identyfikację, przynajmniej na początku – ale Rudnicka zgrabnie wplata w opowieść wiadomości z poprzednich książek. Nie musi uciekać się do podstępów – czytelnicy sami zechcą zapoznać się z wcześniejszymi przygodami Natalii (jeśli jeszcze tego nie zrobili).
Dość oczywista (dzięki czemu niewymuszona) intryga przyćmiona tu zostaje przez dominujące charaktery pięciu Natalii. Królują w tej powieści dowcip i żywiołowość, a odbiorcy bez trudu wychwytywać będą aluzje do tomów Joanny Chmielewskiej. „Do trzech razy Natalie” to odpowiedź na oczekiwania czytelników, twórcza zabawa konwencją i szansa na jeszcze jedno spotkanie z niezapomnianymi kreacjami. To bardziej komedia niż kryminał – z wprawną narracją i zestawem rozbijanych (lub przeciwnie, potwierdzanych) damsko-męskich stereotypów. U Natalii nie chodzi o prawdziwość postaci, a o czysty komizm bez emocjonalnych i życiowych rozterek. A to Rudnicka zapewnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz