Galaktyka, Łódź 2014.
Świat z wysoka
Poświęcona bieganiu część sportowej serii Galaktyki tom Richarda Askwitha „Stopy w chmurach” uzupełnia w sposób wręcz wymarzony. Po pierwsze to autor, który nie potrzebuje ghosta, a na świat biegów spogląda z dwojakiej perspektywy – jako ciekawy i dociekliwy badacz oraz jako uczestnik zawodów. Po drugie – nie interesuje go rejestrowanie wyników a emocji i doświadczeń biegaczy nie tylko ze ścisłej czołówki, nie skupia się na sobie. Po trzecie – proponuje przemyślany (i udany) rytm konstrukcyjny swojej obszernej opowieści o biegach górskich. „Stopy w chmurach” to książka, która nie stanowi reklamy tego sportu, ale zabiera czytelników na serię niezapomnianych spotkań. Askwith dokonuje subiektywnej selekcji materiałów – wydaje się, że do tomu wprowadza te indywidualne historie, które mogą kogoś zainspirować i najlepiej oddają filozofię biegów.
Askwith wie, o czym pisze. Zdecydował się na kalendarzowy układ rozdziałów – pisze o biegach górskich – zawodach organizowanych w kolejnych miesiącach i w różnych miejscach, informując zarazem wszystkich zainteresowanych o wartych uwagi imprezach. Zupełnie jednak pomija techniczne strony tras: mapki, odległości, wiadomości na temat biegu – to, co uzyskać można u organizatorów. Dla autora „Stóp w chmurach” liczą się ludzie. Nie da się mówić o gwiazdach: wiele razy Askwith podkreśla, że nikłe zainteresowanie mediów przekłada się na niewielką świadomość społeczną dotyczącą środowiska biegaczy górskich. Przy okazji zresztą całkiem sensownie argumentuje istniejący stan rzeczy – co nie zmienia faktu, że nawet wygrane na morderczych trasach nie zapewniają ani prestiżu, ani pieniędzy – co najwyżej uznanie i szacunek męskiej grupki zapaleńców. Skoro Askwith odrzuca statystyki i dane, tworzy coś w rodzaju reportażu z częstymi choć drobnymi wypowiedziami bohaterów biegów. Przedstawia co ciekawszych zawodników nie przez rejestr ich dokonań czy życiorysów, a przez pryzmat ich spostrzeżeń z trasy i pokonywania własnych ograniczeń. Sylwetki najciekawszych bohaterów omawia zresztą dokładniej, ale nigdy w biografizującym tonie. Tu najważniejsze jest przecież bieganie po górach.
Richard Askwith nie stroni od elementów reportażu uczestniczącego. Sam bierze udział w części wyścigów i rejestruje swoje odczucia, a częściej – kontrast między skrajnym wyczerpaniem a zadowoleniem z biegu. Zresztą opisy kontuzji i wyrzeczeń to nieodłączna część sportowej serii – tu też ich nie zabraknie. Autor daje do zrozumienia, że chciałby być swoistym kronikarzem mało popularnej dyscypliny: odnotowuje największy (i najbardziej absurdalny) konflikt w środowisku organizatorów, pisze o wyścigach przewodników, o powodach ścigania się w trudnych warunkach, o wieku zawodników… zajmuje się tym, co z punktu widzenia odbiorców – biegających czy nie – najzabawniejsze lub wstrząsające. Dzięki temu „Stopy w chmurach” to publikacja, która może odnieść sukces. Jest jak kompilacja najlepszych sportowych autobiografii. Askwith posługuje się przy tym barwnym językiem, potrafi w opisach przedstawić obrazowo wszelkie niedogodności czy utrudnienia na trasie i zmagania z własnym ciałem. Bieganie staje się zdumiewająco bliskie – i piękne na przekór wszystkiemu. Warto też w tym miejscu wspomnieć, że autor przekładu, Jacek Żuławnik, nie boi się wtrącania kolokwialnych zwrotów do tekstu – szuka najlepszych w danym kontekście polskich frazeologizmów, żeby oddać swobodę i lekkość narracji.
„Stopy w chmurach” nie powielają schematów ze sportowej serii Galaktyki i stanowią wręcz wymarzony obraz mało znanej dyscypliny. Askwith poznaje biegi jako widz i uczestnik, co zapewnia jego opowieści szczerość i głębokie zrozumienie postaw zawodników. Nie bez znaczenia jest i fakt radzenia sobie z narracją. Widać, że ta książka powstała z miłości do biegania i z chęci zgromadzenia dla potomnych sporej ilości ciekawych anegdot czy przesłań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz