Nasza Księgarnia, Warszawa 2014.
Na zawsze
Do niedawna Richelle Mead prowadziła swoje narracje z perspektywy dojrzałych emocjonalnie nastolatek, bohaterek, które potrafiły pokierować odbiorczynie przez zawiłości pierwszych silnych uczuć. W serii Akademia wampirów Rose opowiadała o swojej miłości do Dymitra i walce o niego, w Kronikach krwi narratorką została Sydney, zrównoważona i opanowana alchemiczka, której celem do niedawna było zdobywanie wiedzy przy okazji wypełniania misji. Traf jednak chciał, że Sydney zakochała się w przystojnym wampirze, Adrianie, i straciła dla niego głowę. Nie zdradzam tu żadnych fabularnych tajemnic, bo „Serce w płomieniach” to już czwarty tom nowej serii i czytelniczki doskonale znają historię zakazanego związku. Sydney dla ukochanego przełamuje kolejne granice – zdradza dawne ideały, wpajane jej przez środowisko alchemików i przygotowuje się do inicjacji seksualnej. Równolegle pracuje nad doskonaleniem swoich magicznych zdolności oraz nad formułą atramentu do magicznych tatuaży. To ostatnie ma zapewnić alchemikom wolność, którą zabiera organizacja.
W „Magii indygo” wszystko prowadziło do idealnego związku. W „Sercu w płomieniach” obraz relacji między Sydney i Adrianem jest również mocno lukrowany. Wampir cierpliwie czeka, aż jego ukochana będzie gotowa na seks, na razie czerpie radość ze wspólnie spędzanych ukradkowych chwil. Bohaterowie dobrze na siebie działają: Adrian pomaga Sydney w ograniczaniu kofeiny i rezygnacji z drakońskich diet, Sydney przekonuje Adriana do leczenia rzekomej depresji wywoływanej przez moc ducha. Sielanka trwa, a zaburza ją tylko konieczność ukrywania związku przed przyjaciółmi. Jest jeszcze wścibska młodsza siostra Sydney. „Serce w płomieniach” mniej nastawia odbiorczynie na uczucia bohaterów. Sporo miejsca w narracji zajmuje praca nad tatuażami, dla Sydney ważny jest też rozwód jej rodziców i chęć ocalenia Zoe przed losem alchemików. Mead nie skupia się na walkach, a miejsca punktów kulminacyjnych z poprzednich tomów wypełnia nowymi atrakcjami. Ograniczanie obrazu miłości nie oznacza, że czytelniczki będą słabiej reagować na opowieść.
„Serce w płomieniach” zaczyna się inaczej niż wcześniejsze książki z serii. Autorka wprowadza tu narrację z punktu widzenia Adriana – i opowieść automatycznie przenosi się ze sfery emocji na konkrety i działanie. Mimo że Adrian jest artystyczną duszą i wampirem bardzo wrażliwym, nie dorównuje Sydney czy Rose w analizach uczuć. Podwójna perspektywa jest autorce bardzo potrzebna, co okaże się z rozwojem fabuły.
Nastoletnie czytelniczki otrzymają tu odpowiedź na wiele ważnych pytań. Mead próbuje seksowi – wulgaryzowanemu przez dzisiejszą kulturę masową – nadać na nowo wartość. Owszem, idealizuje pierwszą miłość, ale pozwala Sydney dokładnie przemyśleć wszystkie argumenty i przygotować na ważny krok. Pokazuje, jak wspiera ją w tym partner. Uczy wzajemnego szacunku i zrozumienia dla potrzeb drugiej osoby.
Łatwo byłoby Kroniki krwi potraktować jak jedną z serii pop o wampirach i zakazanej miłości. Ale Mead proponuje dużo więcej: buduje cały swój świat konsekwentnie i z pomysłem, pozwala rozsmakować się w dobrej narracji i przeżywać wszelkie rozterki bohaterów. Nie brakuje tu ani humoru, ani wydarzeń wstrząsających, cieszy zmienność w akcji oraz kierunek rozwoju całego cyklu. Richelle Mead nie musi już nikomu udowadniać, że jest ciekawą pisarką: kto raz zagościł w jej świecie, nie chce go opuszczać i z niecierpliwością czeka na rozwój sytuacji. „Serce w płomieniach” to również powieść przesycona walką o tożsamość. Poza rozrywką dostarcza też materiału do przemyśleń, a jako przewodnik po uczuciach przyda się nastolatkom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz