Znak, Kraków 2014.
Śladami Malinowskiego
„Dzicy” wcale nie są już tacy dzicy – przyzwyczaili się nie tylko do turystów, ale i do całych wypraw antropologów, których chętnie i bez zdziwienia przyjmują, opowiadając o swojej codzienności. Bronisław Malinowski to hasło doskonale im znane. Co jakiś czas kolejny badacz wieszczy rychły upadek tych plemion – a one na przekór tym ponurym proroctwom trwają – i nawet starają się zachować swoje zwyczaje. Nie ukrywają się głęboko w dżungli, ale pobyt na Wyspach Trobrianda i tak stanowi namiastkę podróżniczej przygody. Aleksandra Gumowska podąża śladami Bronisława Malinowskiego, żeby przekonać się, jak po stu latach wygląda egzystencja opisywanych przez słynnego badacza plemion. Uczy się podstawowych zwrotów w lokalnym języku i mieszka z ludźmi, którzy nadali jej imię żony wodza. Gromadzi informacje, porównuje i pyta – nie zachowuje się zatem jak typowi antropolodzy ściągający często na wyspę – a jak odkrywca, mimo że nie czyhają na nią na każdym kroku zagrożenia.
Aleksandra Gumowska przede wszystkim próbuje skonfrontować odkrycia Malinowskiego z tym, co po upływie wieku zastać można u jego „dzikich”. Zwłaszcza na początku książki bardzo często posiłkuje się cytatami z Malinowskiego, a także opisami zdjęć (na kolorowej wkładce przygotowane zostały kadry Malinowskiego zestawione z identycznymi obrazkami wykonanymi w następnym stuleciu). Wydaje się, że ten autor jest dla Gumowskiej wyrocznią i jedynym przewodnikiem – a to przecież czysta ciekawość i reporterska dociekliwość stają za przyjętym sposobem prowadzenia narracji, a nie wygoda. Bo autorka dość szybko udowodni, że nie wystarczają jej powierzchowne obserwacje i szybkie notatki – ona chce w pełni zrozumieć życie ludzi, do których przybyła. Mocno angażuje się w sprawy plemienia, rozszyfrowuje rodzinne koligacje i przedstawia zwyczaje. Kiedy przestaje odwoływać się do swojego autorytetu, jej książka nabiera tempa.
Akcentowane w tytule seks i czary to tematy najczęściej w tomie powracające. Gumowska odwołuje się do tego, co najbardziej będzie rozpalać wyobraźnię czytelników – mimo że sama owe zagadnienia odziera z sensacyjności. Zwraca uwagę zwłaszcza na to, jak w wiosce funkcjonuje wiara w czary (i co czasami można zdziałać, bądź też – co się nimi tłumaczy), ale również na to, jak regulowane jest przez lokalne zwyczaje i tradycje życie seksualne. Dla autorki liczą się też wszelkie klanowe powiązania. Wydaje się, że Gumowska silnie wrosła w prezentowany świat, nie jest obserwatorką zdystansowaną, a przejmuje się swoją rolą. Próbuje jak najlepiej poznać obcą rzeczywistość – i to bez oceniania (a już na pewno bez krytyki). Jeśli coś zasługuje na naganę lub rozczarowanie – to z reguły jest to element obcej jeszcze kultury. Autorka pisze też tak, żeby zamaskować swoją wiedzę – daleka jest od przepisywania podręczników. Obce jej są również poszukiwania sensacji w tematach niezbyt atrakcyjnych dla czytelników – unika na przykład opowiadania o komunikacyjnych barierach, chce wstrzelić się w sedno wydarzeń, nie tych na pokaz, a prawdziwych, składających się na zwyczajne życie.
„Seks, betel i czary” to publikacja, która bardzo różni się od zwykłych historyjek podróżniczych. To reportaż starannie przygotowany i pozbawiony tekstowych (oraz graficznych) śmieci. Aleksandra Gumowska nie kryje antropologicznych fascynacji i inspiracji – i podąża śladami najlepszych, także pod kątem tekstowego opracowania przeżyć. Wie, jak prowadzić opowieść, żeby zyskać sobie uznanie odbiorców, a i zaangażowanie w egzotyczny nieco temat. „Seks, betel i czary” to propozycja dla stęsknionych za literaturą podróżniczo-„odkrywczą” z prawdziwego zdarzenia, za wartką i wciągającą opowieścią o zwyczajach stojących w sprzeczności z zasadami panującymi w cywilizowanych krajach. Aleksandra Gumowska nadaje się na przewodniczkę, nawet jeśli chce „tylko” podążać śladami Malinowskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz