Nasza Księgarnia, Warszawa 2014.
Marzanna z Bajorki
Seria o Zosi z ulicy Kociej bardzo się Agnieszce Tyszce udała. To opowieści w sam raz dla dzieci, które mają mnóstwo pomysłów i energii do działania. Zarówno Zosia jak i jej młodsza rezolutna siostrzyczka Mania, udowadniają, że nie ma kiedy się nudzić, bo zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia. Dziewczynkom dzielnie sekunduje ciotka Malina, artystyczna dusza i animatorka kreatywnych zabaw. W powieściach tych pełno jest również zwierząt (i wciąż dochodzą nowe!), krewnych oraz znajomych. Wszyscy wprowadzają miły rozgardiasz, przez co lektura staje się coraz bardziej atrakcyjna.
Zosia wymyśla rymowane zakleństwa, którymi odmienia rzeczywistość – wystarczy wpaść na udany rym, żeby spełniło się wypowiadane właśnie życzenie. Mania z kolei przekręca wyrazy lub bawi się nimi (jest między innymi właścicielką Fryderyka Szopena Pracza, który ma swoją szopę) i aż wyrywa się do realizowania kolejnych szalonych pomysłów. Malina świetnie rozumie potrzeby dzieci – i zachęca je do artystycznego wyżywania się – wie, że w ten sposób nie tylko odpędzi nudę, ale też ubarwi ich wspomnienia. Dzięki ciotce dziewczynki nie muszą szukać rozrywki w telewizji czy w internecie – u Zosi nawet mowy o tym nie ma. Zresztą zabrakłoby na to czasu. W tomiku „Zosia z ulicy Kociej na wiosnę” trzeba przecież ostatecznie przepędzić zimę. Bohaterki bardzo się napracują, by do tego doprowadzić. Uświadomią przy tym odbiorcom, jak wiele przygód można mieć na wyciągnięcie ręki – miss Bajorki, widmo ewakuacji, nowy kuweciarz… Z każdą stroną pojawiają się nowe atrakcje i nigdy nie wiadomo, czym za chwilę Agnieszka Tyszka zaskoczy. W jednym tomiku upycha ogromną dawkę przeżyć – kipu od pomysłów na doświadczenia bohaterek.
Ale przygody Zosi to nie tylko barwna i rozwijająca wyobraźnię fabuła. Owszem, przy lekturze dynamiczna akcja ma znaczenie. Dzieciom spodoba się także tempo zmian – bo ono ostatecznie wykluczy z lektury nudę. Ale u Tyszki niebagatelne znaczenie ma humor. Nie bez przyczyny każda postać ma tutaj inny charakter i inne potrzeby. Zosia portretuje każdego dosyć komiksowo – kilkoma zgrabnymi kreskami tworzy udane i przekonujące wizerunki bohaterów. Czasem pozwala sobie na ironię wobec niektórych, co przeważnie uzasadnione jest ich wcześniejszymi postawami. Komiczne są pomysły dziewczynek – wariacje na temat znanych zwyczajów – i ich postrzeganie otoczenia. Tutaj nawet malowanie jajek zamienia się w zabawę oryginalna i wesołą – co świadczy o pomysłowości autorki. Największym nośnikiem niewymuszonych żartów jest warstwa językowa, o czym już wszyscy fani Zosi – mali i całkiem dorośli – od dawna wiedzą.
Agnieszka Tyszka lekturę zamienia w nieustającą zabawę z dziedziny, którą maluchy w erze przedkomputerowej uwielbiały. Nie potrzeba bowiem wiele, żeby dołączyć się do działań bohaterek i naśladować ich prace w domu – Tyska podrzuca całe mnóstwo kreatywnych pomysłów na artystyczne rozrywki. Bez trudu kilkulatki pójdą w ślady Zosi i Mani, co dobrze wpłynie na ich rozwój (o miłości do książek nie wspominając). Tomik poszerzy słownictwo odbiorców, ale też wyczuli na zabawy językowe. Autorka pokazuje, jak dobrze się bawić bez komputera i telewizora – a czyni to tak przekonująco, że każdy zechce spróbować. Zosia to bohaterka, która budzi sympatię i może stać się przewodniczką po plastycznych wyzwaniach. A w tych nie chodzi przecież o tworzenie arcydzieł, a o artystyczną ekspresję i rozwijającą zabawę. Dzieci docenić muszą Zosię za wskazówki ciekawych rozrywek. Rodzice – za to samo. Przyjemna, ciepła i bardzo wesoła lektura nadaje się dla wszystkich dzieci. Do tego autorka reklamuje tym razem kilku innych literackich bohaterów, którymi czasem się inspiruje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz