PWN, Warszawa 2014.
Lekkość bytu
Joanna Jurgała-Jureczka w biografii Zofii Kossak próbuje zachować tony charakterystyczne dla wspomnieniowych zapisków Magdaleny Samozwaniec i tym samym wpisać się w nurt popularnych biografii dzisiaj – przeznaczonych dla masowego odbiorcy, lekkich w lekturze i pozbawionych przytłaczającej drobiazgowości. Zamierza ukrywać plotkarski ton i pozorną beztroskę przy jednoczesnym sugerowaniu, że dokładnie poznała swoją bohaterkę. Ale „Opowieść biograficzna” pod względem genologicznym nie ma wiele wspólnego z opracowaniem życiorysu. Jurgała-Jureczka bowiem usiłuje odtworzyć sylwetkę Zofii Kossak zatrzymaną w źródłach pisanych, w listach i fragmentach powieści. Składa w całość znalezione notatki, równie dużo miejsca co kuzynce Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej poświęcając artystycznej rodzinie i otoczeniu. Zofia Kossak znika bez śladu na całe akapity, by nagle pojawić się i skupić na sobie uwagę odbiorców. Pytanie, czy byłoby możliwe wyizolowanie bohaterki z rodzinnego rozgardiaszu musi otrzymać odpowiedź negatywną: na wybory Zofii Kossak spory wpływ musiało mieć też środowisko.
„Zofia Kossak” nie jest tomem biograficznym także dlatego, że nie liczą się w nim daty i fakty, przynajmniej przez czas młodości. Wpatrzona w pisarstwo Samozwaniec Jurgała-Jureczka zastępuje konkrety domysłami i odtwarzaniem codziennej egzystencji, co zresztą może uczynić bez trudu dzięki korespondencji Kossaków i wspomnieniom Madzi. Na listach i „Zalotnicy niebieskiej” opiera się wiele informacji. Ale przychodzi w końcu czas, gdy Jurgała-Jureczka dostrzega swoją bohaterkę. Informuje wówczas o jej warsztacie, o pisarskich zwyczajach i rozmowach z innymi ludźmi pióra. Podkreśla decyzje twórcze i skrupulatnie wynotowuje z listów ślady skarg noszące piętno autotematyzmu. Świadomość literacka rozmywa się wprawdzie w obyczajowości, ale Zofię Kossak można dzięki temu odrobinę lepiej poznać. Joanna Jurgała-Jureczka przeszukuje notatki i pamiętniki bliskich, żeby znaleźć portret Zofii Kossak. Nieco miejsca poświęca także na skrótowe omówienie części dzieł – nie zamierza wypełniać stron streszczeniami, ale że interesuje się również recepcją utworów, będzie mogła przedstawić inną nić do tej pory pisarkę.
Autorka książki stawia na nastrojowe i płynne opisy, wybiera się z odbiorcami w gawędziarską podróż. Porzuca dyskurs naukowy i styl eseju na rzecz prywatnej opowieści, bliższej beletrystyce niż zrygoryzowanym formom. Każdy rozdział poprzedza fragmentem autobiograficznej prozy Zofii Kossak, każdy dzieli też na drobinki tematyczne – co sprawia wrażenie, jakby książka składana była z anegdot lub też wnioskowania ze znalezionych fragmentów dzieł innych. Dla Jurgały-Jureczki nieważne staje się encyklopedyczne porządkowanie danych z życia, Zofia Kossak ma funkcjonować w opowieści biograficznej tak samo jak córki Wojciecha Kossaka pod piórem Madzi – nie da się za to powiedzieć, czy styl tej lektury był uświadomionym naśladowaniem zapisków Madzi, czy też bez woli autorki teksty źródłowe wpłynęły na wybraną przez nią narrację. „Zofia Kossak” sprawia wrażenie lektury bardzo lekkiej, dalekiej od prac badawczych. Joanna Jurgała-Jureczka ceni swoją bohaterkę, ale często pozwala jej się wymykać, traci ją z oczu na długie chwile i wtedy musi podpierać się wiadomościami o rodzinie Kossaków. To raczej nikogo nie zdziwi i nie będzie odkryciem – ale autorka sama nie szuka żadnych odkryć, raczej na nowo opracowuje materiały źródłowe i zwyczajnie przedstawia Zofię Kossak znaną z historii literatury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz