środa, 5 marca 2014

Barbara Rose Brooker: Singielka/seniorka (niepotrzebne skreślić)

WNK, Warszawa 2014.

Miłość po sześćdziesiątce

W powieściach obyczajowych przeważnie młode kobiety mają prawo do miłości, szczęścia i budowania nowych związków, jeśli w starych się nie układa. Jeżeli nowe życie zaczyna czterdziestoparolatka, to już najczęściej ekstrawagancja grożąca wypadnięciem z mainstreamu. Barbara Rose Brooker decyduje się więc wydać wojnę stereotypom i w książce „Singielka/seniorka (niepotrzebne skreślić)” przedstawia miłosne podboje bohaterki po sześćdziesiątce.

Anny to felietonistka, której samotna egzystencja nie przypadła do gustu. Kobieta zamierza poszukać idealnego partnera w internecie. Trafia na faceta doskonałego – kulturalnego, obytego, przystojnego, bogatego i świetnego w łóżku: ale na tym cudzie zaczyna szybko zauważać rysy. Marv jest tajemniczy i najwyraźniej coś przed Anny ukrywa. Spotkania z nim są jednak inspirujące – Anny tworzy postać Pana X, którego czyni bohaterem felietonów o życiu uczuciowym i erotycznym kobiet po sześćdziesiątce. Pan X prezentuje zalety i wady Marva, a chociaż spotyka się ze sporym odzewem ze strony czytelników, nie pomaga w rozwiązywaniu doraźnych problemów. Anny z goryczą ocenia kolejnych starszych mężczyzn, wydobywa na światło dzienne ich słabostki, a czasem bezlitośnie wyśmiewa. W końcu walczy o swoje prawo do szczęścia.

Brooker postawiła na odwrócony schemat. Jej Anny jest pewna siebie, seksowna i pozbawiona kompleksów związanych ze starzeniem się. Jako narratorka bardzo dużo uwagi poświęca opisom strojów i zmysłowemu odbieraniu świata: to literatura mocno kobieca, ale też mocno nakierowana na powiązane ze zmysłami bodźce. Anny nie chce przecież przeżywać przygód intelektualnych, nie szuka też przyjaźni – bo to zapewnia jej Ryan. Kobieta po sześćdziesiątce dla lepszego samopoczucia potrzebuje kochanka. Mężczyźni w tym wieku nie bywają jednak skorzy do miłosnych podbojów.

Anny ma walczyć ze stereotypami i zachęcić odbiorczynie do walki o swoje pragnienia. Nie tylko przystępuje do działania zamiast zdać się na los – upublicznia jeszcze swoje doświadczenia i wystawia się na surowe oceny innych. Wśród oponentów ma anonimowych czytelników, ale i własną rodzinę. Brooker jednak nie dopuszcza do zwątpienia. Anny umie śmiać się z porażek i nie dotykają jej niepowodzenia. Udowadnia czytelniczkom, że każda może zawalczyć o miłość i o cielesne przyjemności – nawet jeśli taka walka wymagać będzie wyrzeczeń lub odporności na klęski. Zresztą Brooker podporządkowuje powieściową historię jednemu pragnieniu. Anny mniej koncentruje się na swojej pracy (którą może stracić w wyniku chwiejności rynku), córce czy codzienności. Zajmują ją spotkania z Marvem, a pomiędzy nimi – próby odpowiedzi na pytanie, czy singielka po sześćdziesiątce może znaleźć sensownego partnera. To przeniesienie prób poszukiwania księcia z bajki na niebajkowe realia, a dla autorki i chęć przywrócenia pełnych wigoru pań „w pewnym wieku” do świata popkultury.

Singielka/seniorka pragnąca szczęścia w miłości nie jest własną karykaturą – przejmuje tylko postawy zarezerwowane dotąd dla młodych wyzwolonych kobiet. Przypomina, że o uczucie traktowane bezpruderyjnie zawalczyć można w każdym wieku, potrzeba tylko determinacji i cierpliwości, dystansu do siebie i zdrowego rozsądku. Dla Brooker seks po sześćdziesiątce nie jest tematem tabu – a sama książka nie wpisuje się w jasno określone schematy i obyczajówkowe scenariusze. Nie można tu mówić o wielkim przełomie – ale o literackiej ciekawostce jak najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz