W.A.B., Warszawa 2013.
Wojna światów
Drugi tom „Zwłokopolskich” to dla czytelników spotkanie z lubianymi bohaterami książek Marcina Pałasza. Mały Szkodnik, chłopak bezustannie wpadający w tarapaty, zyskuje szansę ocalenia wielu osób – a że skrycie marzy o tym, by robić dla innych coś dobrego, korzysta z okazji. Pomaga mu w tym Gucio – przez Marcina Pałasza oraz czytelników także obdarzany wielką sympatią. Przygody mają związek z rodziną Kovvalskich, a część bohaterów nawet nie domyśla się, kto udziela Szkodnikowi korepetycji z matematyki i fizyki. „Zwłokopolscy. Władcy nocy” to udane połączenie sensacji, fantastyki i powieści przygodowej dla młodych odbiorców. Pałasz popisuje się tu nie tylko ponadprzeciętną wyobraźnią, ale również – poczuciem humoru wolnym od tematów tabu. Już pierwsza część „Zwłokopolskich” była dowodem na gotowość autora do eksperymentowania z czarnym humorem i sposobami rozśmieszania młodzieży. „Władcy nocy” tylko tę gotowość potwierdzają. A zderzenie normalności ludzi z codziennością przedstawicieli innych wymiarów, mimo dyscypliny myślowej, otwiera nowe drogi dla komizmu.
Szkodnik ma nie lada dylemat: przypadkiem znalazł się w posiadaniu tabletu swoich ekscentrycznych przyjaciół. Zwróciłby go od razu, gdyby nie fakt, że na urządzeniu można wyświetlać portale informacyjne z przyszłymi wiadomościami. Dokładnie poinformowany o dacie, miejscu i rodzaju wypadku Szkodnik może przeciwdziałać i ocalić nastolatka produkującego ogromną petardę, pracowników fabryki czy mieszkańców wysp, do których zbliża się tsunami. Jednak cena za tę wiedzę jest wysoka, bo wrogowie Kovvalskich nie zawahają się przed niczym, by poznać skrywane sekrety przeciwnika. Znajdowanie szybkich metod ratowania ludzi przy zachowaniu anonimowości to jednak najłatwiejsza część zadania.
Marcin Pałasz w drugim tomie „Zwłokopolskich” odwołuje się do baśniowych motywów spełniania życzeń. Szkodnik i Gucio ratują świat, a taka ingerencja w zwyczajny bieg wydarzeń nie może pozostać bez konsekwencji. Charakterystyczne jest tu uwspółcześnianie wątków z literatury czwartej: miejsce tajemniczych rekwizytów zajmuje tablet, a odczytywane z niego wiadomości stanowią skutki sytuacji, którym trzeba zapobiec. Przez chwilę Marcin Pałasz interesuje się „zwykłymi” bohaterami i pozwala im na kreatywność. To sprawia, że Zwłokopolskich ogląda się tym razem z większego niż do tej pory dystansu. Taki zabieg chroni autora przed wtórnością i pomaga w skoncentrowaniu się na niezapowiedzianej wojnie światów. Szkodnik stopniowo przechodzi od scenek obyczajowych przez przygodowe, aż po kryminał i s-f. Pałasz dyskretnie podsuwa młodym odbiorcom informacje o sławnych uczonych, którzy tu wciągnięci zostają w pozawymiarowy konflikt.
We „Władcach nocy” śmiech pełni ważną rolę. Pałasz jak zwykle jawi się jako optymista, który może wpędzać bohaterów w najpoważniejsze kłopoty, bo i tak strach zastąpi w końcu śmiechem. Jednocześnie nie stroni od potężnej dawki adrenaliny, a przed czytelnikami popisuje się przede wszystkim bogatą wyobraźnią i radością tworzenia. Wystarczy przyjrzeć się indywidualnościom z domu Kovvalskich, by zrozumieć, że ten autor wysoko sobie ceni możliwość dostarczania nie tylko najmłodszym rozrywki. We „Władcach nocy” każda scenka i każdy dialog służą albo wywołaniu napięcia, albo rozśmieszeniu czytelników – a Pałasz nie odwołuje się do gotowych scenariuszy. Sam tworzy krainę ciekawą dla odbiorców i opowiada o niej z pełnym przekonaniem. Stworzył w „Zwłokopolskich” – a i wcześniejszych powieściach – tak bogatą galerię postaci, że może teraz tylko obserwować, co zrobią w obliczu nieuchronnej katastrofy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz