poniedziałek, 4 marca 2013

Magdalena Witkiewicz: Lilka i spółka

Nasza Księgarnia, Warszawa 2013.

Wakacyjna przygoda

Takich książek dla dzieci ciągle mi mało. „Lilka i spółka” to pomysł na świetną wakacyjną lekturę, do której dzieci będą chciały wracać – bo nie da się nie lubić sympatycznego rodzeństwa z tomu Magdaleny Witkiewicz. Przygody Lilki, Wiktorii i ich małego brata – Matewki – to popis humoru, realizmu i dziecięcej wyobraźni zniekształcającej codzienne obserwacje. Autorka wprowadza czytelników w atmosferę ciepła i zrozumienia – i na takim gruncie może budować rzekomo kryminalne wydarzenia. A wszystko tradycyjnie zaczyna się od tego, że potrzeb najmłodszych nie bierze się pod uwagę, gdy wakacyjne plany dorosłych muszą ulec modyfikacji. Dzieci muszą wyjechać do domu niespecjalnie lubianej ciotki – zamiast do swojego stałego miejsca zabaw. Od początku dostrzegają zatem wyłącznie złe strony takiego rozwiązania i szukają możliwości uwolnienia się od despotycznej krewnej. Z czasem ich plany zaczynają przybierać coraz bardziej realne kształty.

Magdalena Witkiewicz wybrała emocje bliskie małym odbiorcom – oraz zrozumiałe dla nich kwestie. Młodzi bohaterowie tworzą w swoich umysłach cały obraz sytuacji – w zwyczajnych sprawach dopatrują się niezwykłości, a niby kryminalne przesłanki interpretują jak prawdziwe detektywistyczne wskazówki. Wakacyjny rytm życia pozwala im na pozorne odejście od rutyny – w oczach rodzeństwa każde zwyczajne wydarzenie może okazać się kolejnym tropem wskazującym drogę do prawdziwej przygody. Dzieci kierują się własną logiką i nie przechodzą nigdy w świat bajkowej wyobraźni – niezapomniane przeżycia mają na wyciągnięcie ręki, muszą tylko pozwolić sobie na działanie. To ułatwia fakt, że nie znajdują się chwilowo pod opieką czujnych rodziców.

Nieprzypadkowo ta historia ukazuje się w serii „Dla fanów Mikołajka”, chociaż autorka wybiera zupełnie inną poetykę i zupełnie inne tradycje literackie. Magdalena Witkiewicz stawia bowiem na humor sytuacyjny i swoją opowieść prowadzi tak, by rozbawić małych czytelników i nastroić ich pozytywnie do lektury. Tu rozszyfrowuje się perfidne zagrania dorosłych, tu w oryginalny sposób znajduje się imię dla kota-przybłędy, tu niebanalnie rozwiązuje się konflikty. Kłótnie mogą zostać zażegnane śmiechem, radość nie da się zdominować lękom. Autorka w ten sposób uzyskuje atmosferę wręcz wymarzoną: ma dostarczać dzieciom rozrywki, nie chce za to męczyć ich poważnymi problemami czy pouczeniami. Bohaterowie dadzą się lubić – zwłaszcza za optymistyczne podejście do świata. Dodatkowo u Magdaleny Witkiewicz sposób prowadzenia narracji wyda się odbiorcom naturalny i przystający do klimatu samej opowieści – tak więc nie będzie problemów z zachęcaniem dzieci do czytania o czymś, co same mogą przeżywać razem z bohaterami.

Sprawdziły się w tej książce także ilustracje Joanny Zagner-Kołat. Czarno-białe komiksowe rysunki stylem idealnie komponują się z treścią tomu. Zdeformowane sylwetki postaci nadają całości satyrycznego posmaku, a jednocześnie nie wytrącają z tempa realistycznej bajki. Zagner-Kołat tworzy niemal krewnych Calvina z komiksów Billa Wattersona, nie ma żadnych trudności z przekazywaniem książkowych sytuacji czy wrażeń – ilustracje w tej historii bardzo uprzyjemniają odbiór. Razem z tekstem zapewniają to, co w dobrych książkach ceni się najbardziej: całkowite przeniesienie do wykreowanego świata. „Lilka i spółka” to tom, którego dzieci nie odrzucą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz