Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.
Rozpad związku
Agata Kołakowska mogłaby tworzyć scenariusze do tasiemcowych seriali obyczajowych – ujawnia to konstrukcja i tematyka powieści „Niechciana prawda”. Autorka chętnie operuje schematami oraz ekstremalnie silnymi emocjami, a do tego stawia na dialogi i przede wszystkim z nich konstruuje akcję. W „Niechcianej prawdzie” dochodzi jeszcze minorowy ton – Kołakowska skłóca swoich bohaterów i odsuwa od nich społeczeństwo, jakby oddaleniem szczęścia chciała zamaskować fakt wpadania w koleiny fabularne. Bo w „Niechcianej prawdzie” niby pojawia się odkrywczy (czy przynajmniej w porównaniu ze standardowymi czytadłami polskich autorek oryginalny) temat, a jednak wiadomo, co i jak się skończy. Agata Kołakowska sięga po chwyty psychologiczne – ale wykorzystuje je niemal bez obróbki, przez co historia wydaje się toczyć szablonowo.
Od Beaty odchodzi mąż. Dotąd opiekuńczy i czuły, pewnego dnia decyduje się na prywatny coming out i wybiera szczęście u boku innego mężczyzny. Z rozpadem rodziny musi się uporać także dwunastoletni syn zgodnej do niedawna pary – jeszcze nie zdaje sobie sprawy, jak okrutni bywają wobec odmienności rówieśnicy. Mąż Beaty nie chce tracić dobrej opinii jako prawnik i woli nie afiszować się ze swoją orientacją seksualną, czego z kolei zrozumieć nie może jego partner. Z pozoru najlepsza, bo oparta na szczerości, decyzja pociąga za sobą całą lawinę większych i mniejszych dramatów.
Agata Kołakowska zamyka się w małym świecie i powtarzanym przez siebie obrazie małżeństwa. Poza Beatą, Markiem i ich synem dopuszcza do fabuły bardzo zawężony krąg osób – po pewnym czasie próbuje to zmienić za sprawą internetowych komentarzy, lecz to tylko pogłębia wrażenie samotności postaci. Wydaje się też, że wszyscy reagują tu tak, jak się tego od nich oczekuje – reakcje są uporządkowane i w pełni zrozumiałe, nie ma miejsca na nieprzewidywalność czy choćby możliwość wyboru innego niż typowe i akceptowane przez czytelników drogi. Kołakowska koncentruje się całkowicie na kształtowaniu scenariusza i rozmieszczeniu kulminacyjnych emocji, nie starcza jej już miejsca na dodatkowe komplikacje w sferze charakterologicznej. Przez to zresztą wydaje się, że przedstawia sytuację modelową, czysto teoretyczną i wypreparowaną z normalnego życia.
Nie chodzi tu o prawdopodobieństwo i zgodność ze zwykłą egzystencją – a o nasycenie uczuciowe. Rozpad związku otwiera przed autorką możliwość zaprezentowania całej palety emocji – od obojętności po wrogość i agresję. Dla przeciwwagi używa Kołakowska motywu przyjaźni czy kojącej obecności psychoterapeuty – ale każde z kreślonych w tomie uczuć funkcjonuje odrębnie, jest wyizolowane i wolne od innych emocjonalnych zanieczyszczeń. Również podręcznikowo wybrzmiewają dialogi, unoszące cały ciężar fabuły. Zgodnie z zaleceniami z poradników psychologii autorka pozwala bohaterom odsłonić w rozmowach najskrytsze żale i najtrudniejsze uwagi – tu nie ma niemerytorycznych kłótni, każdy zawsze zdąży powiedzieć, co leży mu na sercu – i znajdzie do tego odpowiednie słowa, jakby rozsądek brał górę nad furią. Nierozwiązywalne problemy w dialogu przestają być tak straszne, a same zasłyszane prawdy nie wymagają niemal żadnej myślowej obróbki, u Kołakowskiej bohaterowie niemal strzelają do siebie słowami, ale są jednocześnie wyposażeni w kuloodporne stroje. Wymiana ciosów trwa, przemiana losu następuje niezauważalnie.
Kołakowska stylem nawiązuje trochę do Picoult (chociaż jest mniej drobiazgowa i też w mniejszym stopniu zależy jej na odzwierciedlaniu rzeczywistości poza wewnętrznym światem bohaterów. Ma wiele pomysłów na katalizowanie akcji, ale przydałoby się jeszcze do tej akcji wprowadzić kolejne wymiary, tak, by nie była to historia, którą da się streścić jednym zdaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz