czwartek, 5 lipca 2012

Tamsyn Murray: Uwierz Lucy

Akapit Press, Łódź 2012.

Kryminał w szalecie

W literaturze czwartej daje się zauważyć tendencję do ogrywania motywu śmierci nastolatków. W paranormalnych powieściach wykorzystują autorzy stan zawieszenia między światami: młodzi ludzie już umarli, ale nie mogą jeszcze przejść na drugą stronę. W ten nurt wpisuje się zgrabna historia „Uwierz Lucy”, trochę czerpiąca z czarnego humoru, trochę z tendencji nastolatków do drwienia sobie z rzeczywistości (ale i do emocjonalnego jej traktowania).

Tamsyn Murray tworzy bohaterkę zwyczajną – ale umieszcza ją w niezwyczajnym kontekście. Szesnastoletnia Lucy – już jako duch – przebywa w miejscu, w którym zginęła. Czyli w męskiej toalecie publicznej. Nudzi się niemiłosiernie do chwili poznania Jeremy’ego, oświetleniowca z teatru. Jeremy jest człowiekiem, ale może widzieć i słyszeć Lucy. Chce pomóc dziewczynie, więc przystępuje do działania – dzięki niemu bohaterka może wychodzić z toalety, poznawać inne duchy, a także… pomóc w schwytaniu mordercy. To najtrudniejsze zadanie, wymaga bowiem powrotu do traumatycznych doznań. Ale Lucy nie jest już sama.

Wiele dzieje się w tej powieści. Grozę Murray dobrze maskuje przez dowcip i energicznie prowadzoną relację. Zanim czytelnicy zdążą poczuć strach czy smutek w związku ze śmiercią postaci, zostaną rozbawieni jej „duchowymi” perypetiami – silnymi, bo związanymi z ludycznym żartem. Potem pojawią się kolejne krzepiące wątki – przyjaźń czy zauroczenie – oraz dalsze humorystyczne scenki (przerysowane zachowania bohaterów, nieco komiksowe w duchu). Tak, że kryminał i konieczność zastanowienia się nad wydarzeniami, które doprowadziły do tragedii, nie zaburzą lekturowej przyjemności odbiorcom. Nie jest to historia wyłącznie retrospektywna, to powieść akcji, w której o rozwikłanie tajemnicy chodzi tak samo mocno jak o tworzenie dynamicznej, dziejącej się tu i teraz, fabuły.

Chociaż Lucy straciła życie, nie straciła umiejętności sarkastycznego oglądania rzeczywistości. Odzwierciedla się to i w jej codziennych komentarzach kontra świat, i w samym języku (Iwona Żółtowska poradziła sobie z wyważeniem proporcji między młodzieżowym slangiem, kolokwializmem i uniwersalnością tomu). Miejsce, w którym pokutuje, dziewczyna nazywa kibelkiem, potocyzmów nie brakuje w jej wypowiedziach w dialogach, a także w zwyczajnych komentarzach i ocenach sytuacji. Nastolatka wypowiada się bardzo naturalnie, nie ma tu cienia sztuczności. Narracja porywa swoją energią i witalnością, młoda dziewczyna przekonuje do siebie.

Tamsyn Murray sprawnie buduje też przestrzeń, w której funkcjonują duchy. Przedstawia jasne zasady działania tego świata, sięga po stereotypy i obiegową wiedzę na temat dusz zmarłych. Są tu więc i spirytyści, umożliwiający duchom kontakt z bliskimi, i przenikanie przez przedmioty – ale też próby materializowania ciał, by bohaterowie mogli czasem posłużyć się zmysłem dotyku. Jest tu i strach przed przejściem na drugą stronę (tożsamy z lękiem przed śmiercią w normalnym życiu), nie ma natomiast prób definiowania tego, co stanowi niewiadomą: ani uczuć w chwili umierania, ani wizji życia (lub nieistnienia) wiecznego. Murray w końcu nie chce odpowiadać na filozoficzne pytania, a stworzyć ciekawą powieść. Jednocześnie podsuwa nastolatkom kilka kwestii do przemyślenia. Niedokończone sprawy – stały motyw tłumaczący istnienie duchów – pokazują z innej perspektywy zwykłe młodzieżowe problemy, konflikty z rodzicami, kłopoty z rówieśnikami, a także niepotrzebną brawurę. „Uwierz Lucy” to książka trzymająca w napięciu i bardzo ciekawa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz