środa, 21 września 2011

Mark Simon: Storyboard. Ruch w sztuce filmowej

Wydawnictwo Wojciech Marzec, Warszawa 2010.

Film w rysunkach

Przeciętny widz o storyboardach dowiaduje się zwykle przy okazji oglądania reportaży z planu filmowego: przebitki na rysunkowe wersje kolejnych ujęć zawsze przykuwają wzrok, budzą ciekawość i są atrakcyjne dla każdego. W przybliżeniu tego zjawiska pomóc może na przykład podręcznik „Storyboard. Ruch w sztuce filmowej” – książka kierowana do specjalistów i pisana pod kątem przydatności dla tych, którzy tworzeniem filmów zajmują się zawodowo – ale mimo tego także zwykli czytelnicy sporo ciekawostek tu dla siebie znajdą, bo tom Wydawnictwa Wojciech Marzec, podobnie jak i same storyboardy, jest pomysłowo opracowany i miejscami zaskakujący.

Książka porusza tematy związane z pracą storyboardzistów, ale nie dotyczy wyłącznie warsztatu: autor, Mark Simon, podpowiada także, w jaki sposób organizować sobie pracę i na co zwracać uwagę przy przyjmowaniu zleceń. Znajdą się tu zatem części interesujące dla wszystkich, ale i partie dla ściśle określonych grup odbiorców. Mark Simon, sam zajmujący się storyboardingiem, zdradza kulisy zawodu i porządkuje wiadomości na ten temat. Do absolutnych podstaw należy omówienie narzędzi pracy rysowników, kilka słów Simon poświęca perspektywie i podstawom rysunku (jednak po pełne omówienie tego motywu, podstawowego w końcu, odsyła czytelników do książek o rysowaniu i na kursy rysunku, słusznie stwierdzając, że storyboardzista powinien już umieć wykonywać i szybkie szkice, i szczegółowe ilustracje). Skupia się też Simon na porozumieniu storyboardzisty i reżysera, pokazuje ich zadania i wyjaśnia, w których elementach powinni współpracować. Sporo wskazówek dotyczy technicznych aspektów: uwzględniania „filmowości” na rysunkach – zaznaczania ruchu kamery, rodzajów ujęć. Pisze nawet o tym, w jaki sposób planować sceny, by jak najlepiej odwzorować uczucia bohaterów i nastroje opowieści. Od filmu przechodzi do ilustracji, zatrzymuje się na kolorowaniu rysunków. Co ważne, uwzględnia także Simon kwestię powielania (czy drukowania) storyboardów: zwraca uwagę na to, by przy korzystaniu z określonych rodzajów kopiarek nie stosować niektórych technik rysowania czy malowania. Nie zabraknie i sztuczek z szybszym rysowaniem i korzystaniem z wszelkiego rodzaju ułatwiaczy.

Poza tym w książce znajdują się wskazówki dotyczące zawodu. Simon uczy, jak tworzyć CV (różniące się bardzo od tego, co proponuje się przeważnie w szkołach). Pisze o tym, kto potrzebuje storyboardzistów, sugeruje ścieżki rozwoju, podejmuje też temat wynagrodzenia i praw autorskich. Tom zamykają obszerne wywiady ze specjalistami-storyboardzistami, z których to tekstów początkujący storyboardziści zapewne wyciągną ważne dla siebie wnioski. Oczywiście cała książka pełna jest przykładowych paneli.

Ale znalazło się tu parę błędów: w tłumaczeniu („bułka z masłem” jako wyraz… zachwytu), w korekcie („wymarz” zamiast „wymaż”) i w podpisie pod storyboardem: powtórzony zestaw paneli ma… różnych autorów, w dodatku pod jednym podpisany jest autor książki. Kilka rysunków niepotrzebnie się powtarza, jednak i tak „Storyboard” pozostaje źródłem ważnych informacji i ciekawostek, dotyczących mało popularnego zawodu. Kulisy powstawania storyboardów (a pośrednio i kulisy powstawania filmów) to temat atrakcyjny dla wielu odbiorców, a książka Marka Simona najpełniej ten temat prezentuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz