poniedziałek, 13 czerwca 2011

Vanessa Diffenbaugh: Sekretny język kwiatów

Świat Książki, Warszawa 2011.

Szyfr

Dość często ludzie, którzy uczyli się pisania kreatywnego osnuwają swoje powieści na motywie spajającym motywacje bohaterów i czytelników. W ten sposób zapewniają sobie po pierwsze – porozumienie z odbiorcami, po drugie oryginalność, która nada ton zwykłej obyczajowej fabule i przekształci ją w opowieść atrakcyjną. Vanessa Diffenbaugh łącznikiem świata książkowego i realnego uczyniła symbolikę kwiatów – zagadnienie, które wciąż cieszy się popularnością u co wrażliwszych czytelniczek (mimo że zakres „rozumianych” kwiatów coraz bardziej się kurczy).

Victoria kończy właśnie osiemnaście lat i musi się usamodzielnić. Trudne doświadczenia z przeszłości (trzydzieści dwa domy dziecka i rodziny zastępcze) oraz wrodzona nieśmiałość i niechęć do bliższych kontaktów z ludźmi sprawiają, że dziewczyna początkowo sypia w parku i tylko cudem dostaje pracę jako florystka. Tu może ujawnić swoje talenty. Rozumie język kwiatów i potrafi dopasować bukiety do potrzeb klientów. W końcu spotyka na swej drodze Granta, mężczyznę, który także zna ów sekretny kod. Victoria zachodzi w ciążę i… ucieka. Równolegle toczy się historia z przeszłości: jedyna szansa Victorii na szczęśliwe dzieciństwo: porozumienia i konflikty z Elizabeth. Tyle że Elizabeth skrywa w swoim życiorysie ogromną ranę, a z traumą nie do końca może sobie poradzić, co w końcu musi się odbić na relacjach z dziewczynką. Vanessa Diffenbaugh otwiera coraz to nowe wątki i buduje skomplikowane portrety psychologiczne bohaterów dalszoplanowych, konsekwentnie rozwijając u Victorii niechęć do bliskości. Ze stopniowo odsłanianej historii powoli czytelnicy dowiadują się rzeczy, których by się nie spodziewali – trzeba przyznać Diffenbaugh, że nawet jeśli postępuje zgodnie z instrukcjami na stworzenie dobrej powieści, atrakcyjną fabułą przysłania schemat konstrukcyjny. Achronologizacja jest w końcu dość typowym sposobem na unikanie rutyny i wprowadzanie elementu zaskoczenia – autorka wybrała przeplatanie migawek z przeszłości i teraźniejszości, by zaakcentować punkty kulminacyjne opowieści. Ten zabieg przestaje być istotny z chwilą zatopienia się w lekturze – „Sekretny język kwiatów” wciąga z uwagi na nietypowy sposób dążenia do szczęścia, wpisany w postawę głównej bohaterki.

Diffenbaugh napisała książkę apetyczną, a momentami niewygodną. Umiejętnie nakreśla zarówno obrazy emocjonalnego spełnienia postaci, jak i prywatne ich obsesje. Światem zewnętrznym idealnie dopełnia charaktery skomplikowane, więc i kuszące nieprzewidywalnością. Victoria przeżywa rozmaite rozterki, których nikt nie próbuje racjonalnie wyjaśniać – spotyka się za to z całym szeregiem emocji i reakcji, nie zawsze sensownie umotywowanych, ale bezwzględnie szczerych. Być może na tym polega magia „Sekretnego języka kwiatów”: chociaż bohaterka jest tak aspołeczna, jak to tylko możliwe, spotyka w życiu ludzi, którzy chcą jej pomóc, nie oczekując niczego w zamian; trafia na przyjaciół, którzy próbują ją zrozumieć. Owszem, tworzy Vanessa Diffenbaugh powieść skrajnie optymistyczną, kiedy pozwala Victorii ciągle odrzucać innych, a mimo to ocala ją z poważnych tarapatów – ale właśnie ta baśniowa cząstka dodaje książce smaku.

Czytelniczki mogą bez trudu wkroczyć w świat bohaterki i poznać sekretny język kwiatów. Victoria w tomie przygotowuje słownik kwiatowy – autorka w aneksie proponuje jego tekstową wersję dla odbiorczyń, które chciałyby poznać szyfr postaci – lub stworzyć więź porozumienia z najbliższymi. To bez wątpienia miły dodatek, który uwiarygodni powieść i pozwoli czytelniczkom lepiej pojąć jej bohaterkę. „Sekretny język kwiatów” to miła lektura wypoczynkowa, napisana ładnym stylem i z pomysłem. Do walorów rozrywkowych dochodzi jeszcze nieoceniona warstwa psychologiczna.


3 komentarze:

  1. książka niewątpliwie kusi, z tego co przeczytałam to niezobowiązująca lektura na lato, chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pewnością przeczytam :) Okładka śliczna, opis ciekawy, recenzja zachęcająca ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy7/11/11 20:55

    Nie często się zdarza, że człowiek pokocha książkę już od pierwszego spojrzenia na okładkę. Nie często, a jednak się zdarza... Przepiękna historia, genialnie skomponowana, fenomenalnie się ją czyta... Może tu niektórych zdziwię, bo wszyscy kochają wielce Viktorię, ja jednak pokochałam nad życie postać Elizabeth... wspaniała, kobieta, pełna pasji, miłości... Bardzo zagubiona i samotna... W Elizabeth choć nie była to o niej książka i nie jej autorka poświęciła najwięcej czasu odkryłam bratnią duszę, może przez moją wyobraźnię, przez oczy, które widzą to, czego nie dostrzegają inni.... Kocham, kocham, kocham... zawsze kiedy trzymam w ręku to dzieło( nie bójmy się użyć tego słowa) czuję, choć wiem, ze to wielce nie realne... czuję... że Elizabeth widzi, wie, może stoi blisko, pochyla się nad moją głową i uśmiecha się leciutko.
    Mam pytanie...
    Chciałabym się bardzo was doradzić, bo znam pewną kochaną osobę, moją przyjaciółkę, anioła stróża, która bardzo mi przypomina właśnie Elizabeth w całej okazałości pod płaszczem mojego wyimaginowania, chciałabym, żeby poznała tę książkę, chciała bym, jej ją podarować, ja mam już jeden egzemplarz dawno w domu, ale tak marzę, by po poznaniu przez obie strony, jedna ksiązeczka na jedno wnętrze, z całą swoją aurą stroiło je z osobna.... Czy to odpowiedni podarunek?

    OdpowiedzUsuń