Galaktyka, Łódź 2011
Rzecz w zdjęciu
W kolejnych publikacjach poświęconych fotografii cenne są nie powtarzane do znudzenia ogólne porady na temat zachowań światła czy ustawień sprzętowych, a indywidualne wskazówki, tajniki warsztatu fachowców. W tym kontekście książka „Fotografia produktowa” będzie niemałym zaskoczeniem dla tych wszystkich, którzy spodziewają się pełnego podpowiedzi przewodnika po świecie fotografowania przedmiotów.
Eberhard Schuy rozpoczyna od kilku prostych ćwiczeń: pokazuje na przykładzie bloczka kartek, jak zachowuje się przedmiot na różnych rodzajach podłoża. Przedstawia kilka pytań, które mają ułatwić twórcom wstępną refleksję nad zdjęciem-zleceniem i w efekcie pozwolić na bezbłędne zaplanowanie kadru. A potem przechodzi do omawiania wybranych swoich prac – ze szczególnym uwzględnieniem aranżacji planu oraz oświetlenia. Wielkoformatowe zdjęcia faktycznie mogą się podobać, więc wyjaśnienia dotyczące ich powstawania zainteresują czytelników. Ale jeszcze bardziej zaintrygować ich może przedziwne zjawisko, przy którym otwierające książkę ćwiczenia wydadzą się niepotrzebne. Eberhard Schuy bowiem nie ma ochoty dążyć do takich ustawień sprzętów, by uzyskać ciekawe odbicia: jeśli potrzebuje płaszczyzny odbijającej przedmioty, sięga po prostu po ich dwa komplety, po czym jeden przykleja nad drugim. Tak robi ze szklanymi naczyniami (szkło to przecież jeden z trudniejszych do fotografowania tematów), a także z korkami do butelek. Z czasem lektura może się zamienić w śledzenie drobiazgów, które wykluczają satysfakcję ze zdjęcia: w butelkach i szklankach „właściwych” do pewnego poziomu znajduje się płyn – w odwróconych tego płynu, rzecz oczywista, nie ma. Wyraźnych ciemnych plam z powierzchni korka brakuje w jego rzekomym odbiciu. Nie zawsze nawet kształty są idealne – jak wtedy, gdy Schuy skleja ze sobą dwa jabłka. Nie mówiąc już o zraszaniu szkła kroplami wody: tu symetrii autor nie ma szansy uzyskać.
Za to ciekawym motywem z „Fotografii produktowej” jest wykorzystywanie filtru wazelinowego, który ładnie rozprowadza światło. Ale i tu Schuy sam sobie zaprzecza: w jednym miejscu książki pisze, że to rozwiązanie stosuje kilka razy w roku (choć opiera na nim większość aranżacji), w innym wyjaśnia – od początku – że lubi tę technikę i sięga po nią bardzo często. Ponieważ autor koncentruje się w opisach na realizacji pomysłu na konkretne ujęcie, zdradza sekrety przygotowywania kolejnych zdjęć: a to ziarenka kawy, perfekcyjnie przyklejone do szkła, a to zwiększanie objętości cieczy kropla po kropli, cierpliwie, przez długi czas. Nie obchodzą go sprawy sprzętu i wszelkie techniczne dane: Schuy wychodzi ze słusznego przecież założenia, że to uzależnione jest od warunków, w jakich robi się zdjęcie i od upodobań każdego fotografa. Ogniskuje uwagę na samych przedmiotach, podkreślaniu ich kształtu czy przeznaczenia. Prawdopodobnie wiele pomysłów zrealizowałby szybciej przy odpowiednim oświetleniu czy zaufaniu do sprzętu – nie musiałby wówczas wypełniać filiżanki kawy piaskiem, a kropel z zaparowanego naczynia łączyć patyczkiem – ale najwyraźniej Schuy lubi taki właśnie system pracy. Zamiast tracić czas na dobranie kąta nachylenia aparatu, traci czas na przygotowanie przedmiotu. Efekty można oceniać w książce, którą ogląda się z przyjemnością, choć i nie bez zdziwienia.
Za to na dołączonej do tomu płycie znajdują się filmy instruktażowe, którymi cieszyć się można bez zastrzeżeń: na czterech produkcjach autor pokazuje między innymi jak przygotować ośnieżoną ozdobę i zdjęcie do bożonarodzeniowej kartki, jak sfotografować szkło z rozjaśnionymi krawędziami, jak uwiecznić dwa kieliszki z winem czy dzbanek i szklankę. Krok po kroku objaśnia zadania fotografa i przybliża tajniki robienia zdjęć już bez uciekania się do sztuczek z przyklejaniem drugiego kompletu naczyń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz