wtorek, 29 marca 2011

Joanna Klara Teske: Wschód i zachód słonia

Mimochodem, Lublin 2008.

Baśń o życiu

Proste baśniowe historyjki pisane tak, jakby były bajkami na dobranoc, jeśli są tylko dobrze wymyślone, mają swój urok, któremu nie oprą się dzieci ani dorośli. Z tomiku „Wschód i zachód słonia” zadowolone będą obydwie grupy: maluchy, którym przed snem Joanna Klara Teske podpowie tło do marzeń – i rodzice, czytający swoim pociechom. Bo „Wschód i zachód słonia” to historyjka urzekająca w swojej prostocie i ładna w przekazie: opowiadająca o sile marzeń i o przyjaźni – a może o czymś jeszcze? Dzięki Teske każdy z odbiorców będzie mógł dostrzec w tej opowiastce coś innego – ale każdego powinna zauroczyć przygoda pewnej Słoniczki.

Już na pierwszej stronie autorka pokazuje moc płynącą z nastrojów. Mała Słoniczka, kiedy jest szczęśliwa, czuje się tak lekka, że odrywa się od ziemi (i mama musi przywiązywać ją za ogonek do swojego ogona, by Słoniczka nie odleciała w przestworza). Gdy Słoniczce smutno, prawie zapada się w piasek (wówczas mama podtrzymuje jej brzuszek trąbą). Ale małą Słoniczka pragnie wyruszyć w świat, wyrwać się chociaż na trochę spod maminej opieki, by przeżyć jakąś przygodę. Spotyka na swej drodze Małpka, z którym się zaprzyjaźnia i z którym zwiedza świat. Razem poznają przeróżne ciekawe postacie – na przykład złośliwego i rozgoryczonego Paskudnego Wielbłąda, czy mądrego Hipopotama. Razem też będą musieli rozwikłać pewną baśniową zagadkę, by pomóc jednemu ze zwierząt. Fabuła zamienia tę opowiastkę w baśń i opowieść drogi, a stopień uogólnienia sprawia, że dzieci bez problemu pojmą lekcję, jakiej udzielają im Słoniczka i Małpek. We wzruszającej, a miejscami dowcipnej, bajce najważniejsze są uczucia – o ich znaczeniu przekonają się nie tylko bohaterowie.

Joanna Klara Teske proponuje czytelnikom piękną lekcję życia: w metaforycznych obrazach szyfruje wskazówki, dotyczące międzyludzkich relacji, uczy, co zrobić, by być szczęśliwym i uszczęśliwiać innych, ale nie stosuje przy tym pedagogicznych pogadanek ani nachalnych porad: wszystko zamyka w bajce o zgrabnym kształcie i prostej formie. Nieskomplikowanie jest tu kluczem lekturowym uniwersalnej historii. Ogromna część fabuły opiera się na dialogach, to rozmowy prowadzą opowieść coraz dalej – dzięki dialogom Słoniczka dowiaduje się, jak żyć i na co zwracać uwagę: swoimi mądrościami dzieli się z nią mama, potem szanse się wyrównują i bohaterowie – przyjaciele – wspólnie dochodzą do kolejnych prawd. Rozmowy pozwalają też otwierać tematy do dyskusji lub refleksji: Teske nie proponuje dogmatów, podsuwa jedynie możliwe rozwiązania – a czyni to tak, by były one akceptowalne.

Jedynym mankamentem, przynajmniej na początku lektury, jest nadmierna ortograficzna grzeczność – wszystkie zaimki, które w listach (i tylko tam!) pisane byłyby wielką literą, tu pojawiają się w tej formie w zwykłych dialogach – podobnie jak pełne czułości zwroty („Kochanie”): nie ma to żadnego uzasadnienia logicznego i mogłoby zostać poprawione.

Wyobraźnię maluchów pobudzać będą rysunki Magdaleny Słomskiej: jej słonie we wzorki, kropkowane tło, palmy i słońce z zawijasami wprowadzają nieco egzotyki do świata, który dzieci zdążą już poznać i polubić. Pełne dynamiki obrazki budzą zainteresowanie fabułą, a mimika postaci podkreśla jeszcze nastawienie na emocje. Coraz mniej dziś na rynku wydawniczym takich publikacji, warto więc „Wschód i zachód słonia” dostrzec…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz