czwartek, 14 października 2010

Francesc Miralles: Miłość przez małe m

WNK, Warszawa 2010.

Baśń o poszukiwaniu szczęścia

„Większość studentów filologii nie lubi myśleć samodzielnie, woli znajdować gotowe odpowiedzi w książkach” – spostrzega Samuel, wykładowca uniwersytecki. Spostrzega celnie, chociaż nie zauważa, że sam wpada w podobną pułapkę: relacjonuje swoje życie, raz po raz odwołując się do wielkich dzieł literatury. Odwołania te przybierają najprostszą formę: bohater przypominając o jakimś utworze, streszcza go w kilku zdaniach i niespecjalnie doszukuje się analogii pomiędzy losami swoimi a omawianej postaci. Taki pomysł na kreację Samuela miał Francesc Miralles – i tak naprawdę nietrudno ów pomysł zaakceptować, książka ma wszelkie znamiona czytadła, powieści rozrywkowej – zatem utrudnianie czytelnikom lektury przez sieć nierozwikłanych intertekstualiów mijałoby się z zamierzeniami autora i niepotrzebnie przydawałoby ciężaru historii naiwnej.

Naiwnej, bo Samuel to samotny trzydziestosiedmiolatek, który w zakamarkach pamięci przechowuje pocałunek motyla, jakim obdarzyła go pewna dziewczynka, Gabriela – gdy Samuel miał zaledwie kilka lat. Wspomnienie tej niezwykłej chwili odżywa, kiedy dorosły Samuel przypadkiem spotyka na ulicy Gabrielę i pragnie zdobyć jej serce, choć ona nie kwapi się do tego, by odpowiedzieć wzajemnością na jego uczucie. Historia to infantylna i mocno naciągana – ale na potrzeby czytadła można ją przyjąć. Zwłaszcza że siłą sprawczą akcji okazuje się mały sprytny kot, który pewnego dnia po prostu wprowadza się do mieszkania Samuela i pozwala bohaterowi otworzyć się na ludzi. Nagle w otoczeniu Samuela pojawiają się postacie ekscentryczne i tajemnicze, a przy tym barwne i oryginalne – i nadają zwykłej egzystencji Samuela nowy sens. A kot? Kot po prostu jest, pojawia się od czasu do czasu w tle i przypomina o swoim istnieniu, lecz nie manifestuje Samuel jego bycia nachalnie. Ten, kto oczekuje kociej opowieści, może być rozczarowany, w „Miłości przez małe m” kot katalizator akcji jest sprytnie schowany.

„Ciesz się małymi rzeczami, bo może któregoś dnia obejrzysz się za siebie i zdasz sobie sprawę, że były to rzeczy wielkie” – to idealnie dobrane do historii Samuela motto. Cała książka składa się z opowieści o drobiazgach, które w ostatecznej analizie urastają do rangi spraw najistotniejszych w życiu każdego człowieka. W egzystencji Samuela dochodzi do metamorfozy: to, czemu bohater do chwili spotkania kota poświęcał uwagę, nagle przestaje być ważne – a to, co Samuel traktował jako niewarte zastanowienia błahostki, wypełnia całe jego życie, które zdecydowanie nabiera kolorów. W książce tej liczy się nie tyle powierzchniowa fabuła poświęcona próbie zdobycia serca miłości z dzieciństwa – ale właśnie przesłanie o poszukiwaniu własnego szczęścia. Mirallesa trzeba czytać jak baśń, inaczej prostota przekazu przysłoni głębię treści.

Książkę „Miłość przez małe m” można czytać szybko, nie przywiązując się zbytnio do bohatera i jego małych codziennych trosk (trudno za wielkie kwestie uzna próbę zaszczepienia kota, przygotowanie się do zajęć czy nieudane spotkanie) – można też rozsmakowywać się w każdym z krótkich rozdziałów i śledzić przytaczane przez autora ciekawostki z wielkich dzieł. Dla zwykłych odbiorców – a z takich przede wszystkim będą się rekrutować czytelnicy „Miłości” – opowieść Mirallesa może okazać się pełna literackich smaczków i powodów do zadumy. Może też być zwyczajną powieścią rozrywkową, która specjalnie nie angażuje emocji ani umysłu. Najwygodniej jednak chyba czytać „Miłość przez małe m” jak baśń o poszukiwaniu szczęścia – wtedy wszystkie kompromisy i schematy odnajdą swój sens, a powieść dostarczy nieco przyjemności.

2 komentarze:

  1. Zachęciła mnie Twoja recenzja, książkę kupiłam i... trochę mnie rozczarowała... myślałam, że to kot odegra dużą rolę w całej historii i tego byłam ciekawa... rzeczywistość okazała się inna... trochę nużąca...

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy20/2/11 17:13

    Szybko się czyta. Mnie ta książka smuci, bo pokazuje jak samotność wypacza człowieka, tak że każda nowa osoba staje się"potencjalnym partnerem" i wszystkie myśli są podporządkowane tej osobie.

    OdpowiedzUsuń