Stentor, Warszawa 2009.
Tajemnice podziemi
Wielu młodych czytelników w książkach szuka przede wszystkim przygody, utrzymanej w codziennych realiach. Liczy się to, co można przeżyć w najbliższym otoczeniu, które znienacka nabiera egzotycznego, sensacyjnego wymiaru. Wie o tym Adam Molenda, który w powieści „Co się dzieje w tym mieście?!” od pierwszych stron buduje atmosferę niezwykłości, a terenem, na którym rozgrywają się mrożące krew w żyłach wydarzenia staje… Żywiec. Młodzi przyjaciele, Patryk i Wendelin, fotografują miasto nocą i przypadkiem wpadają na trop tajemnicy – a przynajmniej tak im się wydaje. Trudno nie dać im wiary, skoro spotkają na każdym kroku postacie jakby wyjęte z legend i podań, istoty, których zachowania przeczą prawom grawitacji. Patryk i Wendelin to jeszcze dzieci – i chociaż swoją obecnością dodają sobie otuchy, nie mają pojęcia, co myśleć o nietypowych spotkaniach. Ich wyobraźnię podsyca nastolatek na wózku inwalidzkim, Kuba – Kuba zna nie tylko historię miasta, ale i mnóstwo przekazów ludowych. Dzieli się swoją wiedzą z nowymi znajomymi i udowadnia, że niepełnosprawność nie wyklucza go z towarzystwa. Dzieci wraz z rodzeństwem i kolegami decydują się odkryć tajemnicę najbliższych im podziemi: wyruszają na nocne wyprawy, podczas których niejeden raz zrobi się niebezpiecznie… nie może być inaczej, jeśli w grę wchodzi szukanie historycznych skarbów.
Adam Molenda doprowadził do tego, że zwyczajność zaczyna dostarczać atrakcji, o jakich młodzi ludzie mogą przeważnie co najwyżej marzyć. Pokazuje, że dobrze znane tereny mogą kryć w sobie zaskakujące niespodzianki i chociaż szukanie prawdziwych klejnotów nie musi zakończyć się sukcesem, to przeżycia podczas ekspedycji pod osłoną nocy są niezapomniane. Młodzi bohaterowie mają szansę dokonywać odkryć na własną rękę – Molenda wraca do tradycji peerelowskiej powieści przygodowej: dorosłym (pomijając kilku) nie można ufać, najlepszym dowodem na ich fałsz jest zamerykanizowany Jasio Boczek, który chce dostać skrzypce jednej z postaci za wszelką cenę. Młodzież musi radzić sobie sama – i zmierzyć się nie tylko z własnymi lękami, ale także z przeciwnymi niebezpiecznym działaniom dorosłymi. Bohaterowie udowadniają, że mimo wszystko są odpowiedzialni, a młodzieńcza brawura nie oznacza w ich przypadku beztroski. Adam Molenda powraca zatem do literackich tradycji, choć obniża wiek odbiorców swojej historii w porównaniu z peerelowskimi powieściami sensacyjnymi.
W tej opowieści na pierwszy plan wysuwają się wydarzenia mrożące krew w żyłach (tajemnicze postacie, których obecność wyjaśnia się na końcu książki, niebezpieczne akcje, spotkania, które napawają strachem), trudno wytłumaczalne zjawiska z pogranicza jawy i snu, sprawy kryminalne (skrzypce uruchamiają całą lawinę wydarzeń, z włamaniem i śledztwem włącznie), sceny jakby zapożyczone z innych wieków (obecność bractwa rycerskiego, które wiernie odtwarza realia średniowiecza), ale i przyziemne, współczesne fakty (spotkanie z dresiarzami). Adam Molenda stara się, by czytelnicy nie mieli kiedy się znudzić: tu cały czas coś się dzieje, wydarzenia następują bardzo szybko po sobie – i są dla odbiorców absolutnie nie do przewidzenia. Tajemniczość obok dynamicznej akcji to główny atut tej historii. Na szczęście Adam Molenda nie gubi się w prowadzonych wątkach i nie pozwala domyślić się kierunku rozwoju wydarzeń – dzięki temu młodzi odbiorcy będą się mogli podczas lektury całkiem nieźle bawić. O prawdziwym strachu nie ma tu mowy: autor utrzymuje się w konwencji, w której bohaterowie są chronieni przed tragediami – można więc ze spokojem śledzić ich perypetie.
To książka, która z powodzeniem może konkurować z grami komputerowymi, tak pełna jest przygód i ciekawych pomysłów. Molenda wyhamowuje tylko wtedy, gdy zależy mu na dydaktyzmie – na przykład, gdy Kuba tłumaczy, jakie przeszkody uniemożliwiają mu sprawne poruszanie się wózkiem po mieście. Tego typu komentarze stanowią jednak margines opowieści. Adrenalina bierze tu górę nad pouczeniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz