Stentor, Warszawa 2007.
Egzamin z dojrzałości
Wśród książek dla młodych odbiorców wciąż za mało jest publikacji pisanych z pomysłem, oryginalnych i ciekawych. „Dostaliśmy po dziecku” Ewy Grętkiewicz przełamuje schematy z literatury czwartej, dostarcza rozrywki – a przy tym nie jest pozbawiona wartości pedagogicznych. Codzienność ukazuje w intrygujący sposób i sprawia, że młodym czytelnikom trudno będzie oderwać się od lektury.
Albert ma czternaście lat, Julka dwanaście. To oni są bohaterami historii „Dostaliśmy po dziecku” – na tydzień zostaną opiekunami młodszego rodzeństwa, kilkulatków – Błażeja i Huberta. Rodzice całej czwórki muszą na tydzień wyjechać na szkolenie, zakończone egzaminem. Ciocia, która miała zapanować nad całą gromadką, skręciła kostkę, więc Albert i Julka muszą poradzić sobie sami. Czeka ich prawdziwy egzamin z dojrzałości: Hubert i Błażej to dzieci żywiołowe, energiczne i pomysłowe, a przy tym niepozbawione własnego zdania. Bohaterowie muszą wypracować sobie autorytet u młodszych braci i znaleźć metody na przekonanie ich do zwykłych, rutynowych czynności. Z pomocą przychodzą im przyjaciele – Daria, koleżanka Julki i Dominik, kumpel Alberta. To oni nietuzinkowymi pomysłami zamieniają nudne zadania w świetną zabawę: przygotowania do snu poprzedza wyścig, a kolację – zrobienie skaczących naleśników. Hubert i Błażej rywalizują także w konkursie o nagrody dla najgrzeczniejszego dziecka, ale to, co logiczne i zrozumiałe jest dla starszych, maluchom często wydaje się dziwne. Mimo motywacji w postaci czerwonych kółeczek rysowanych w „Zeszytach grzeczności” kilkulatki stale wpadają w tarapaty – może nawet dojść do tragedii…
Ewa Grętkiewicz zmusza swoich bohaterów do błyskawicznego dorośnięcia. Razem z nimi kształtuje też postawy nastoletnich czytelników, którzy, dzięki prezentowanym tu wydarzeniom, na wiele spraw spojrzeć mogą z nowej perspektywy. To, co w normalnych warunkach urosłoby do rozmiarów problemu nie do przejścia – na przykład rozmaite szkolne wpadki i drobne przykrości ze strony kolegów – przy wybrykach młodszego rodzeństwa traci znaczenie. Albert, który prowadzi narrację, przekonuje się, jak trudno czasem być rodzicem i wychowywać dzieci. Uczy się nie tylko samodzielności, ale i odpowiedzialności, radzi sobie z nowymi obowiązkami, troszczy się o braci, a przy tym nie może zapominać o własnych potrzebach i zadaniach. Julka zauważa dwukierunkowość wychowawczych wysiłków: nie nauczy maluchów sprzątania po sobie, jeśli we własnym pokoju będzie miała bałagan. Daria i Dominik zdają za to egzamin z przyjaźni: angażują się w pomoc i podtrzymują na duchu – dzięki nim obecność czuwającej sąsiadki nie jest tak bardzo potrzebna.
W tomie „Dostaliśmy po dziecku” Ewa Grętkiewicz przeniosła typowe rozwiązania z powieści przygodowych (grupa młodzieży sama, bez pomocy dorosłych, stawia czoła kolejnym wyzwaniom) na grunt bliski każdemu odbiorcy. Pokazała, że najbliższe otoczenie także może być pełne zadań do wykonania – i że można sobie z tymi zadaniami samodzielnie poradzić. Bez nachalnego przekonywania zachęca dzieci do wyrabiania w sobie poczucia odpowiedzialności, a jej książka może ukształtować postawy młodych czytelników – podsuwa dobre wzorce i rozwiązania.
Tym, co urzeka, jest kreacja kilkulatków. Grętkiewicz musi być świetną obserwatorką i naprawdę niezłą pisarką – Hubert i Błażej w tej książce są postaciami, w których istnienie nie sposób nie wierzyć. Budowani w sferze zachowań, nieubłagalnej dziecięcej logiki, a przede wszystkim w warstwie językowej nie są bohaterami papierowymi. Autorka wprowadza do książki motywy komiczne – zwłaszcza gdy przedstawia absurdy rejestrowane przez dziecięce umysły – przy „Dostaliśmy po dziecku” można się naprawdę sporo śmiać.
Za książkę „Dostaliśmy po dziecku” Ewa Grętkiewicz otrzymała drugą nagrodę w Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren w 2007 roku. To nagroda w pełni zasłużona – ale o tym przekonają się odbiorcy, którzy zdecydują się sięgnąć po tę pozycję. Nie będą żałować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz