piątek, 18 czerwca 2010

Agnieszka Tyszka: Wyciskacz do łez

Nasza Księgarnia, Warszawa 2010.


Magia ziół

Zwykle Agnieszka Tyszka stawia na spokojne i trochę sentymentalne historie, w których akcentuje emocjonalne problemy nastolatek. Wygasza delikatnie akcję rozumianą jako sekwencja wydarzeń i koncentruje się na psychice nastolatek. Jej książki wkraczają w konwencję powieści psychologicznej, chociaż nie tracą na fabularnej atrakcyjności. Ale w „Wyciskaczu do łez” da się znaleźć próbę zmiany stylu – nie radykalną, są tu i powroty do poprzednich pomysłów.

Marianna jest uczennicą katolickiego gimnazjum, prowadzonego przez siostry zakonne. Dziewczyna nie może znaleźć wspólnego języka z matką, Panią Reaktor, redaktor naczelną poczytnego pisma dla pań. Ojciec Marianny nie żyje, dawny partner matki został przez Panią Reaktor wyrzucony, gdy zaczął nadużywać alkoholu – dobrze, że bohaterka może dalej na niego liczyć, podobnie jak na swojego prawie-brata, Tomka. Marianna dorabia sobie sprzątaniem u pani Nory – niezwykłej staruszki, która wie jak zaradzić wielu troskom. Z samotnej dziewczyny w czarnych ciuchach przeistoczy się nastolatka w barwnego motyla.

Agnieszka Tyszka ostro ocenia obłudę dorosłych – tym razem skrytykowane zostały zakonnice, tępiące u młodych wychowanek przejawy samodzielnego myślenia, nieufne i posuwające się do karygodnych zachowań, by wykryć rzekome przewinienia uczennic. W starciu z mądrymi i asertywnymi dziewczynami, które nie robią przecież nic złego, zakonnice przegrywają, budząc śmiech odbiorczyń. Równie źle wypada matka głównej bohaterki i ciotka Marianny – dwie kobiety, które ze względu na trudne dzieciństwo nie potrafią sobie poradzić z własnymi uczuciami. Brak rozmowy i w konsekwencji niemożność porozumienia się to problem, na który Tyszka zwraca uwagę. Jest tu jednak i postać pozytywna, przedstawicielka starszego pokolenia, pani Nora. To u niej młodzież znajduje schronienie i pomoc. Pani Nora stosuje niekonwencjonalne metody odpędzania smutków, a wiedzę o życiu umiejętnie łączy ze znajomością tajemnej magii zaklętej w ziołach. Razem z przyjaciółkami przyrządza dla swoich młodych pomocników amulety – mieszanki roślin, mające ułatwić codzienne życie.

„Wyciskacz do łez” wcale łez nie wyciska – to powieść wolna od stanów depresyjnych, z optymistycznym, chociaż nie nachalnym przesłaniem. Marianna ma mnóstwo powodów do zmartwień – w szkole złośliwe (i, co tu ukrywać, niezbyt inteligentne) zakonnice uprzykrzają egzystencję na każdym kroku. W domu matka, dotąd despotyczna i wymagająca, traci pracę i popada w apatię, ale nie pozwala sobie pomóc. Grono starszych pań przekonuje nastolatkę, że najważniejsza jest miłość – tymczasem uczennica żeńskiego gimnazjum nie dostrzega w tej kwestii żadnych perspektyw. Gazety pełne są ponurych wiadomości, bo zło dobrze się sprzedaje. A jednak wizyty u pani Nory pozwalają przywrócić światu kolor. Pod wpływem kobiety bohaterka nie tylko rezygnuje z czarnych ubrań i niewesołych myśli – znajduje tak potrzebny spokój i rozwiązania wielu problemów.

Jeszcze jeden motyw wprowadza Agnieszka Tyszka do tej historii: motyw słów. Marianna odkąd pamięta – podziwia słowa. Zamiłowanie do słów powraca jak refren i przenosi „Wyciskacz do łez” z półki ckliwych czytadeł do – ciekawych powieści obyczajowych. Książkę przesycają też dowcipy, głównie – mocno satyryczne. Tyszka sięga też po humor, kiedy przełamuje zwykłe szkolne rozterki przemyśleniami i spostrzeżeniami świętego Antoniego, patrona, który zmysłem ironii, przewyższa większość bohaterów. Dziewczyny z klasy Marianny wpadają na pomysł optymistycznej (i podziemnej) gazetki dla szczęśliwych. „Wyciskacz do łez” nie ma dosmucać czytelniczek, a przynosić nadzieję.

Seria „Ze sprężynką” gwarantuje nastoletnim odbiorczyniom dostęp do świetnych powieści obyczajowych. To książki o dobrze wyważonych proporcjach, ciekawe i dotykające ważnych nie tylko dla młodych dziewczyn tematów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz