wtorek, 25 maja 2010

Katarzyna Szafraniec: Dwa jabłka

Grasshopper, Lublin 2010.


Miłość idealna

Od pierwszych stron „Dwóch jabłek” styl Katarzyny Szafraniec przywodzi na myśl pisarstwo Grocholi. Nieprzypadkowo zresztą, bo i Kasia, główna bohaterka oraz narratorka powieści na początku do Judyty odwołuje się dość często. Inspiracje widać tu w języku: Szafraniec posługuje się krótkimi, dobitnymi zdaniami, z tym samym co w „Nigdy w życiu” lekko ironicznym uśmiechem charakteryzuje grono znajomych i momentami odwołuje się do podobnych co u Grocholi technik rozwijania fabuły oraz narracji – chociaż styl Szafraniec jest wyraźnie gęstszy, czasem pojawiają się z próżni i w próżnię wpadają rozmaici bohaterowie. Zdarza się potem podczas lektury parę razy, że sytuacje z „Dwóch jabłek”, a raczej drobne punkty akcji, będą automatycznie przenosić odbiorczynie do scen z „Nigdy w życiu” – ale też wydarzy się tu o wiele więcej.

Kasia to trzydziestoparoletnia kobieta sukcesu. Ma własną, dobrze prosperującą firmę, grono przyjaciół i dwa koty. Właśnie próbuje się pozbierać po ostatecznym rozstaniu z Wiktorem i za namową bliskich zakłada konto na portalu randkowym. W wirtualnym świecie poznaje kilka interesujących osób – pytanie tylko, czy idealny związek jest możliwy.

Są „Dwa jabłka” typową powieścią obyczajową o miłości. Bohaterka stanowi przeciwieństwo Bridget Jones, szybko znajduje partnerów, choć nie zawsze związki mają szansę na przetrwanie. Tutaj idealnych – wyrozumiałych, cierpliwych i kochających – mężczyzn nie brakuje, można ich spotkać i można sobie pry nich pozwalać na dowolne kaprysy. Judyta odkrywała to ze zdziwieniem przy Adamie pod koniec powieści. Kasia przekonuje się o istnieniu facetów z marzeń dość szybko. W wersji Katarzyny Szafraniec przeszkody na drodze do szczęścia leżą gdzie indziej – nie zabraknie ich w „Dwóch jabłkach”, lecz nie będę zdradzać fabuły, by nie odbierać czytelniczkom przyjemności. Napiszę tylko, że raz realizacja pomysłu – mocnego i robiącego silne wrażenie – kompletnie autorce nie wyszła. Silny wstrząs, jeśli znajduje się dalej niż na początku historii, zasługuje na rozwinięcie trochę dłuższe niż jedno niedokończone zdanie – tymczasem, o ile rozstanie z nieznanym odbiorczyniom Wiktorem, roztrząsane jest dość długo, o tyle pożegnanie bliskiego im bohatera w ogóle nie następuje. Ma to, oczywiście, wytłumaczenie w przyjętym sposobie narracji – ale nie sądzę, żeby spodobało się paniom, które po książkę sięgną.

Narracja jest specyficzna. Katarzyna Szafraniec rezygnuje z przegadania, wzoruje się na krótkich frazach Grocholi, ale też sama wybiera styl migawkowy. Rozdziały tworzone są przez krótkie obrazki i scenki, nie zawsze opatrzone narratorskim komentarzem-wyjaśnieniem. Dzięki temu akcja toczy się bardzo szybko i w „Dwóch jabłkach” zdąży się wiele wydarzyć. Niektóre sytuacje aż proszą się o rozwinięcie, ale Szafraniec woli pozostawiać niekiedy niedomówienia. Przeciwieństwem tych błyskawicznych i skrótowych relacji są rozbudowane nad miarę (na szczęście rzadkie, chociaż nie wątpię, że znajdą się ich zwolenniczki) maile, pełne rozważań na temat miłości. Tu autorka zatrzymuje się, wybiera filozoficzne refleksje, wytraca tempo i niektóre czytelniczki mogą się poczuć chwilowo znudzone. Podobnie z uznaniem mogą się nie spotkać „wiersze” wplatane w pewnym momencie dość często w opowieść.

„Dwa jabłka” to powieść rozrywkowa i nie miałoby sensu ocenianie jej od strony estetycznej. Co wrażliwszych irytować mogą „pierdolety” czy nie do końca dobre połączenia eufemizmów ze stanem irytacji i wulgaryzmów ze stonowanym opisem. To wydanie drugie poprawione książki, ale korektorka najprawdopodobniej zawierzyła umiejętnościom ortograficznym autorki i przepuściła trochę błędów. Najbardziej (poza kilkoma ortami z zakresu pisowni łącznej i rozdzielnej) rzuca się w oczy stosowanie form grzecznościowych („ty” czy „pani” z wielkiej litery, a i to nie zawsze konsekwentnie).

Katarzyna Szafraniec proponuje powieść o poszukiwaniu miłości, obowiązkowo wzruszającą historię dla pań, które lubią sentymentalne ale i dowcipne fabułki. Są „Dwa jabłka” miejscami naiwne i idealizujące relacje damsko-męskie, innym razem zaskakują nietypowym rozwojem wydarzeń. Jak na czytadło – sprawdza się ta książka bardzo dobrze, zatem kto poszukuje publikacji z tego gatunku – może spokojnie po ten tom sięgnąć.


6 komentarzy:

  1. Anonimowy18/6/10 17:03

    Bardzo dobra recenzja. Ksiazke przeczytalem po spotkaniu autorskim z Pania Szafraniec, ktora roztacza nieziemski urok i zaraza fragmentami ksiazki. Moze nie wszystko rozumiem, wielu rzeczy sie domyslam, na wiele czekam, ale jestem pod wielkim wrazeniem ksiazki i autorki!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy24/7/10 20:17

    Porównanie do Grocholi to profanacja!

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy20/8/10 13:02

    Beznadziejna książka. Nudna. Zgadzam się z poprzednią opinią.Z Grocholą mają tylko takie same imiona i nic poza tym,niestety!

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy8/2/11 18:03

    Właśnie skończyłam czytać. Nudy. Zgadzam się. Styl migawkowy i niedomówienia moim zdaniem wręcz spowalniają tempo akcji, bo trzeba się zatrzymać choćby na sekundę i zastanowić, o co właściwie chodzi. Maile i przemyślenia przydługawe i nudne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy15/7/11 14:33

    ja uważam że książka cudowna pod każdym względem:) ciekawy styl, nie nudzi mnie w żadnym momencie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy18/9/11 19:50

    Nuda, nuda i jeszcze raz nuda-tylko po co....

    OdpowiedzUsuń