poniedziałek, 8 marca 2010

Esther Vilar: Siedem pożarów Mademoiselle

WNK, Warszawa 2010.



Poszukiwany prawdziwy mężczyzna

W słowach z okładki książki Esther Vilar, „fascynująca opowieść o namiętności i piromanii” najchętniej zastąpiłabym określenie „fascynująca” przez „zabawna”. Bo „Siedem pożarów Mademoiselle” to przede wszystkim lekka powieść, w której fabuła przyczynia się do tworzenia niewymuszonego, koronkowego dowcipu, a jednocześnie do nakreślenia oryginalnego portretu pewnej honorowej damy.

Mademoiselle, francuska guwernantka dla córki dyplomaty, szuka prawdziwego mężczyzny. Jest niebywale piękna i adorują ją wszyscy – tylko jeden człowiek nie zwraca na nią uwagi. To Nick Kowalski, niezbyt atrakcyjny szef strażaków, polskiego pochodzenia. Po raz pierwszy potraktowana obojętnie Mademoiselle próbuje poderwać ów chodzący ideał, zachowując przy tym pozory niedostępności. Przekonana, że to mężczyzna musi zrobić pierwszy krok (i kroki kolejne!) bohaterka stara się o „przypadkowe” spotkania, podczas których będzie mogła olśnić wybranka urodą i wdziękiem. Coraz bardziej desperackie zachowania Mademoiselle są przyczyną humorystycznych wydarzeń – i dają ciekawy obraz kobiety przekonanej o własnej wartości.

Ale w zakusach na niezbyt sympatycznego Nicka bierze udział nie tylko zauroczona nim Mademoiselle. Równie ważną rolę odgrywa tu Carlota, dwunastoletnia podopieczna kobiety, rezolutna dziewczynka, projektująca wynalazki. Carlota tworzy z Mademoiselle udany duet, jest sprytniejsza niż opiekunka i zachowuje zimną krew przy planowaniu kolejnych pożarów – rozniecanie ognia daje bowiem nadzieję na spotkanie Nicka. Córka dyplomaty z chęcią uczestniczy w nietypowym procederze, a często sama zajmuje się techniczną stroną wydarzeń, by pomóc ulubionej guwernantce. Pobiera przy tym całkiem niezłą lekcję o damsko-męskich relacjach.

Pytanie, jak usidlić mężczyznę, by ten nie zorientował się, że stał się ofiarą, zawisa w powieści Esther Vilar. Autorka przy okazji daje świetny obraz próżności kobiecej i przewrotności ludzkiej natury – nieprzypadkowo przyzwyczajonej do wyrazów uwielbienia Mademoiselle wpada w oko jedyny mężczyzna, który nie zareagował zachwytem na jej urodę. Komicznie wybrzmiewa kontrast między dystyngowaniem i dumą bohaterki, a kolejnymi działaniami, jakie podejmuje. Wielka miłość sprowadzona do flirtu i nietypowy sposób zwrócenia na siebie uwagi – to chwyty, jakie Esther Vilar wykorzystała do stworzenia ciekawej historii.

Relację czytelnicy poznają z opowieści Carloty – tyle że bogatszej o własne życiowe doświadczenia, gdyby pozostać przy narracji dwunastolatki, po tom mogłyby sięgać nawet dzieci. O zdarzeniach z przeszłości opowiada jednak Carlota dorosła, która czasem tłumaczy swoją dawną niedojrzałość, a czasem wyjaśnia pewne postawy i zachowania, z reguły jednak nie wychodzi poza zdolności poznawcze dziecka, by jeszcze uwypuklić infantylne pomysły Mademoiselle. Dzięki temu odbiorcy otrzymają rejestr faktów, wolny od interpretacji, choć na tyle wyrazisty, że owa interpretacja nie będzie nastręczać żadnych trudności.

„Siedem pożarów Mademoiselle” to seria gaf, jakie popełnia kobieta walcząca o ukochanego, i studium determinacji płci pięknej. Nietypowy rozwój fabuły, coś w rodzaju odwróconej baśni o kopciuszku, przygłusza inne elementy powieści – a warte uwagi są w niej choćby drobne i fragmentaryczne uwagi o istocie religii czy charakterystyka bogacących się ludzi. Wszystko zostaje przepuszczone przez wnikliwy umysł Carloty – dziewczynki, która musiała dojrzeć szybciej niż jej rówieśniczki.

Esther Vilar bawi się obrazem kobiety uzależnionej od prawdziwego mężczyzny, a jednocześnie celnie portretuje swoją płeć. Nie wychodzi poza granice dobrego smaku, cechami charakterystycznymi tej powieści są finezja, lekkość i autoironia. W „Siedmiu pożarach Mademoiselle” autorka jest na przemian rozrywkowa i pouczająca, prześmiewcza i spostrzegawcza. Prosty pomysł pozwala jej odświeżyć znany w literaturze od wieków schemat, a dzięki nieskomplikowanej, prostej a trafnej relacji książka zyskuje jeszcze na atrakcyjności. To opowieść kokieteryjna, flirtująca – ale napisana z przymrużeniem oka.


3 komentarze:

  1. Bardzo fajnie podsumowałaś tą książkę. ja jestem fanką tego tekstu. Bardzo mi się podoba pomysł na główny wątek. Narracja tez zasługuje na uznanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie też ta książka bardzo się spodobała, jest lekka, a jednocześnie niebanalna, niby wiadomo, co ma się wydarzyć - a nie do końca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietna recenzja:). A co do konca- nie przewidzialam go, choc zazwyczaj mi sie to udaje... Spodziewalam sie czegos innego. Dlatego uwazam, ze to naprawde fajna ksiazka.

    OdpowiedzUsuń