Iskry, Warszawa 1987.
Zabawa w lustra
Po „Alfabecie wspomnień” Antoniego Słonimskiego moda na porządkowanie swoich doznań i obserwacji według krótkich opowiastek na wybrane tematy długo nie gasła (wśród satyryków natomiast znajdują się jeszcze dziś autorzy, którzy chętnie sięgają po ten właśnie sposób tworzenia atrakcyjnych dla odbiorców memuarów). O większości podobnych utworów najczęściej szybko się zapomina, bywają jednak i takie, które – czy to za sprawą niebanalnych treści, czy – autora o głośnym nazwisku – przez dziesięciolecia nie blakną i cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem kolejnych pokoleń odbiorców, mimo że wiadomości i plotki w nich zawarte dawno się zdezaktualizowały. Do wciąż czytanych „alfabetów” zaliczyć można bez wątpienia „Szpetnych czterdziestoletnich” Agnieszki Osieckiej – nie tylko przez zgrabne nawiązanie do Hłaski (formułę tytułową, prześmiewczą i zrytmizowaną, łatwo skojarzyć, zapamiętać i… wykorzystywać w odniesieniu do postmłodzieńczych doznań), ale i przez lekką, żartobliwą (choć nie zawsze wesołą) opowieść o tym, co minęło. Najtrafniej chyba określiła tę książkę sama autorka – jako spis tęsknot. „Bawmy się w lustra, piszmy jedni o drugich” – nawoływała. Dziś lustra zamieniły się w lekko nostalgiczne obrazy i fotografie, coraz bardziej dla współczesnych odbiorców – pokoleń internetu – egzotyczne, ale przecież wciąż cenne jako barwne świadectwo obyczajowości epoki.
W małym słowniczku odwilży Agnieszka Osiecka odwołuje się do tęsknot i marzeń jej oraz jej rówieśników. Ubarwia metafizyczne wzloty przyziemnymi i przeważnie wesołymi anegdotami, w teksty wplata fragmenty piosenek, które, zamienione przez układ wersów na prozę, stają się też dobrym komentarzem. „Spis bzików, żartów i zamyśleń” mieści w sobie mnóstwo zdekodowanych szyfrów, haseł, którymi porozumiewali się znajomi. Część danych utrwaliła się w świadomości publicznej – czerwone skarpetki, jazz, Eile – to przecież tematy stale powracające w okołoodwilżowych dyskusjach. Osiecka wzbudza zainteresowanie odbiorców, nadając wywodom wymiar humorystyczno-prześmiewczy, okraszając własnymi przemyśleniami i odczuciami. Szpetni czterdziestoletni są (byli) naiwni, wierni własnym ideałom. Tworzyli artystyczną i trochę siermiężną bohemę, liczyła się dla nich sztuka i dobra zabawa. Rytm wspomnieniom Osieckiej nadają relacje towarzyskie, kolorowe pomysły z czasów młodości.
W „Szpetnych czterdziestoletnich” historia uwidacznia się w wymiarze mikro. Wielka polityka pojawia się tylko wtedy, gdy znacząco wpływa na losy łaknącej zabawy i szczęścia młodzieży lub wówczas, gdy dezorganizuje codzienną egzystencję. Więcej tu jednak przemyśleń utrzymanych w poetyce plotki – to na przykład charakterystyki prywatek czy dylematy dziewczyn, które chcą iść do łóżka z dopiero co poznanym chłopcem. Mieści się w książce wiele ocen znajomych, ale też i mnóstwo autobiograficznych relacji. Fantastycznie zmienia się, w zależności od zaangażowania emocjonalnego autorki, sposób przedstawiania przyjaciół. Dystans uczuciowy objawia się lekką kpiną lub nawet drwiną (ta pierwsza chroni także od sentymentalizmu, ta druga podkreśla obcość zjawiska), w chwilach, gdy Osiecka koncentruje się na prezentacji bliskich (to jest nieobojętnych), tekst przesyca się wzruszeniem i delikatnością. Dzięki tym zabiegom książka przykuwa uwagę, zmienny rytm narracji to jej spory atut. Czyta się Osiecką tym lepiej, że na pierwszym planie mieści się obyczajowość – zwyczajna egzystencja młodych ludzi, ich nadzieje – niezmienne bez względu na okoliczności. Chociaż przedstawia Agnieszka Osiecka portret jednego tylko pokolenia, uchwyconego w pewnym momencie życia, część spostrzeżeń i myśli jest tu uniwersalna. Ta druga, doraźna część natomiast zaspokaja ciekawość i przeważnie budzi uśmiech.
„Szpetni czterdziestoletni” to nie tyle dokument obyczajowości PRL-u, ale jego zwierciadło, czasem – krzywe lustro. To rejestr wzruszeń i marzeń, wolny od memuarowej nostalgii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz