piątek, 8 stycznia 2010

Wojciech Widłak: Podręczny nieporadnik. Młotek

Czerwony Konik, Kraków 2009.


Instrukcja a rebours

Powiedzieć, do czego służy młotek, potrafi chyba każde małe dziecko. Ale żeby powiedzieć, do czego młotek się nie przydaje, potrzeba już serii doświadczeń, przeprowadzonych przez wybitnych uczonych – profesora Kurzawkę i adiunkta Kwasa. Seria „Podręcznych nieporadników” zapoczątkowana arcyzabawną opowiastką o czynnościach, przy których po młotek sięgać się nie powinno, rozbawi do łez nie tylko dzieci: również dorośli propozycją Wojciecha Widłaka i Pawła Pawlaka będą usatysfakcjonowani. Książeczka, choć tekstu w niej niezbyt wiele, pozytywnie zaskakuje zarówno ilością żartów, jak i poziomem komizmu, uwypuklanego przez absurd.
Opowieść utrzymana w tonie opisu naukowego doświadczenia zawiera kilkanaście antyprzykładów – scenek, w których młotek użyty został niezgodnie z przeznaczeniem. Powtarzane wielokrotnie eksperymenty pozwalają nietypowym uczonym na wyciąganie daleko idących, sensownych wniosków. Gdzie tu zatem miejsce na żart? Po pierwsze – w doborze codziennych czynności, naturalnych i przeważnie automatycznie, czyli bezrefleksyjnie powielanych. Profesor Kurzawka i adiunkt Kwas zastępują młotkiem szpadel, durszlak czy szczoteczkę do zębów – i te z pozoru drobne modyfikacje powodują odświeżenie utartych schematów. Po drugie, dowcip mieści się w założeniu nieprzewidywalności doświadczenia. Większość odbiorców (jeśli nie wszyscy) nie ma zamiaru zastanawiać się nad konsekwencjami gry w szachy młotkiem – czy nad próbą pomalowania młotkiem ściany w pokoju. Rezultat tego typu zachowań wydaje się bowiem oczywisty i niegodny uwagi. Profesor Kurzawka i jego dzielny asystent budzą w sobie jednak dziecięcą naiwność i przy tym ciekawość świata – przystępują do swoich doświadczeń nieobarczeni wiedzą, która tłumiłaby pomysłowość. Po trzecie, komiczne okazują się konsekwencje niecodziennych zabiegów – nieprzewidywalne skutki posługiwania się młotkiem: nieprzewidywalne tylko dla bohaterów książki, dla odbiorców zupełnie naturalne.
Urzeka w książeczce prostota. Widać wyraźnie, że to tomik zrodzony z czystej chęci do zabawy – radość twórców przekłada się na satysfakcję czytelników, bez względu na ich wiek. Wojciech Widłak banalne odwrócenie potraktował jako pomysł na książkę. Nie dokonuje w tej publikacji rzeczy niemożliwych, po prostu uruchamia wyobraźnię – okazuje się, że to w zupełności wystarczy do stworzenia niebanalnej pozycji. Partię opisu doświadczeń przejmuje tu warstwa graficzna, Paweł Pawlak unaocznia przede wszystkim małym odbiorcom trudy eksperymentów i wspina się na wyżyny myśli bajkowo-technicznej, na przykład przy urządzeniu do testowania wytrzymałości skorupek jajek. Widłak bierze na siebie za to sformułowanie wniosków – by nadać pracy rysu naukowości.
Uśmiałam się przy „Młotku” do łez: to naprawdę humor wysokiej jakości, odkrywczy i świeży – nie zmęczy i nie zniechęci do lektury. Widłak i Pawlak znakomicie wpływają także na wyobraźnię odbiorców, prowokują do dalszych pytań o bezużyteczność młotka, co z pewnością rozbudzi kreatywność czytelników. W tomiku stale obecna jest zabawa motywami i stylami – począwszy od przeniesienia języka naukowego w sferę dziecięcej fantazji i codzienności, skończywszy na stopce redakcyjnej, pełnej dowcipnych komentarzy (jak choćby tego o pochodzeniu papieru, na którym wydano książkę).
Wojciech Widłak proponuje śmiech inteligentny, żart sytuacyjny opakowuje humorem słownym, zwielokrotniając w ten sposób komizm. Rzadko się zdarza, żeby książki dla dzieci przygotowywane były z taką skrupulatnością. „Podręczny nieporadnik. Młotek” to najlepszy dowód, że warto postarać się i zaproponować odbiorcom książkę niebanalną. Widłak powinien zaskarbić sobie wdzięczność miłośników dobrej satyry.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz