* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 3 sierpnia 2014

Marek Niedźwiecki: Radiota, czyli skąd się biorą Niedźwiedzie

Wielka Litera, Warszawa 2014.

Felieton o życiu

Marek Niedźwiecki popularności ma dosyć i dba o to, żeby nie powiedzieć zbyt dużo o swojej prywatności – takie ma się wrażenie podczas lektury „Radioty”. Ta autobiograficzna książka składa się bardziej z przemyśleń autora na różne tematy i z bezpiecznych wspomnień zawodowych niż z ważnych punktów w egzystencji. Niedźwiecki nie lubi bawić się w interpretatora wydarzeń i kiedy już zdecyduje się na poruszenie jakiegoś tematu, znanego słuchaczom, to rozprawia się z nim w kilku akapitach. Jego „Radiota” przypomina trochę wywiady-rzeki z serii pop – to przemykanie się po powierzchni zagadnień bez specjalnego zaangażowania. „Radiota” to książka pod względem emocjonalnym bardzo chłodna. Z tego też powodu czyta się ją lekko i szybko.

Konstrukcyjnie to opowieść podporządkowana biograficznym standardom, została tu zachowana chronologia wydarzeń. Na początku pojawia się obowiązkowy zestaw migawek z dzieciństwa – i wspomnień tyle konwencjonalnych, co indywidualnych – Niedźwiecki opowiada o fascynacji muzyką i wybranymi radiowymi audycjami (co w przypadku późniejszej kariery dziennikarza radiowego naturalne), ale i na przykład o zabawach w prowadzenie audycji w lesie. Czasem autor odchodzi od tematu przyszłej pracy – między innymi w opowiadającym o korespondencyjnych znajomościach rozdziale – ale z reguły stara się trzymać motywu radia. Opowiada, jak wyglądały jego początki, przytacza kilka doskonale słuchaczom znanych anegdot, odnotowuje też wyjazdy za granicę. Zawsze stara się nawiązać do radia – pojawiają się zresztą całe rozdziały temu motywowi poświęcone, a wśród nich – obraz słuchaczy. Raz tylko Niedźwiecki próbuje wyjść ze skorupy, którą sam się otoczył – kiedy przedstawia swoją wieloletnią przyjaciółkę. W jednym krótkim fragmencie pisze o niej więcej i podaje więcej konkretów – niż o samym sobie w całej książce. W „Radiocie” Niedźwiecki usilnie stara się kreować swój wizerunek – ale sam jakby go do końca nie akceptował, co wywołuje podczas lektury pewien dysonans. Czytelnicy widzą jedno: że autor nie chce się przed nimi do końca otwierać, pisze książkę na pokaz, a sam ukrywa się za tym, czego nie powiedział. Paradoksalnie, w dobie celebryckich zwierzeń, może to być jego wielki atut – ale fanom pozostanie niedosyt. W „Radiocie” niewiele jest bowiem „prawdziwej” treści, relacji skondensowanych i odnoszących się do określonych wydarzeń, a przy tym nie sprzedanych już w innych publikacjach. Niedźwiecki wyznacza kilka elementów, które chciałby o sobie powiedzieć – i przytacza je bez rozwodzenia się nad nimi – a całą resztę przemilcza, udając, że poza treściami z „Radioty” nie istnieje. Na to trudno się będzie nabrać, więc i zgodzić z autorem niełatwo.

„Radiota” pozwala autorowi dzielić się przemyśleniami i zapamiętanymi wydarzeniami. To publikacja, która nie nasyci – ale to w końcu sam Niedźwiecki decyduje, co o sobie opowie. Felietonowy styl kojarzy się tu z małymi formami, a nie z autobiografią. Ale nie można zapominać o jednym: autor pokazuje tutaj swoją drogę do spełniania marzeń i to może być cenne dla odbiorców. Książkę oczywiście wypełniają zdjęcia z albumu Niedźwieckiego – zdarza się, że w podpisach wyjaśnia się więcej niż w samej opowieści. Ale w końcu „Radiota” nie ma być literacką spowiedzią ani zamkniętym, pełnym życiorysem. Niedźwiecki – zamknięty w sobie i ukrywający się przed zainteresowaniem ze strony fanów – z każdą stroną musi się tu przełamywać, żeby jednak zaprosić czytelników do własnego świata-azylu. Dla części słuchaczy będzie to atrakcyjne (z uwagi na lekką narrację) spotkanie, inni pożałują być może, że autor prześlizguje się po powierzchni tematów, zamiast omawiać je dokładnie. Tak czy inaczej – „Radiota” zapewnia słuchaczom prywatną historię popularnego redaktora, więc z pewnością ten tom nie zostanie przemilczany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz