* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 15 stycznia 2011

Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Mariola, moje krople

Świat Książki, Warszawa 2011.

Podróż w czasie

Mam wrażenie, że Małgorzata Gutowska-Adamczyk lepiej czuje się w tekstach pisanych na scenę niż w powieściach rozrywkowych – przynajmniej kiedy odwołuje się do niedalekiej przeszłości i rzeczywistości pozaliterackiej, która może być znana jej odbiorcom. Udowadnia to swoją kolejną powieścią, „Mariola, moje krople”. Wykorzystuje tutaj filmowy sposób obserwowania świata, klasyczną narrację zastępując migawkami z życia bohaterów. Skojarzenia z transponowaniem fabuły filmowej do książki podsyca jeszcze przez podawanie dokładnych dat i czasu akcji – pełnią one rolę tytułów krótkich rozdziałów i przejmują sporą część opisów.

W tomie „Mariola, moje krople” przenosimy się do końca 1981 roku, do małego miasteczka, które może poszczycić się posiadaniem własnego teatru. Ów teatr stanie się miejscem niecodziennych wydarzeń – dyrektor rozdarty między dyrektywami partyjnymi a naciskami ze strony księdza proboszcza musi w trybie ekspresowym przygotować dwie premiery. Nie obejdzie się bez problemów – „Pastorałkę”, o którą upomina się duchowny, napisał miejscowy grafoman, profesor. W klasyce dramatu natomiast bardzo łatwo o treści wywrotowe. Ale nie to spędza sen z powiek dyrektorowi Zbytkowi – pracownicy Teatru Miejskiego mają swoje problemy. Część wdaje się w romanse, które nie mogą wyjść na światło dzienne, część boryka się ze zwykłymi kłopotami, związanymi z brakiem towaru w sklepach. Zamiast myśleć o sztuce, bohaterowie przejmują się staniem w kolejkach i zdobywaniem deficytowych środków. Nic więc dziwnego, że pewnego dnia w teatrze pojawia się świnia, która wkrótce wyda na świat prosięta, a artyści zajmują się pędzeniem bimbru i przerabianiem go na luksusowy koniak. Jakby tego było mało, córka bufetowej (pierwszej żony dyrektora, którego wszystkie połowice zajmują w Teatrze Miejskim rozmaite stanowiska) z pełnym przekonaniem, chociaż bez pomysłu, angażuje się w konspirację. Przynosi do teatru powielacz i ukrywa go, przysparzając Zbytkowi i jego pracownikom sporych i urozmaiconych kłopotów. Powielacze powielają się na kartach książki, wszystko trzeba ukryć przed niezbyt rozgarniętymi ubekami, w czym bardzo przeszkadzają intrygi obyczajowe. Gutowska-Adamczyk wrzuciła do opowieści wszystko, co może stać się źródłem rozrywki – odmienną orientację seksualną jednego z bohaterów (i wiążące się z tym podrywy), problemy z hydraulikiem i zapchanymi toaletami, niedwuznaczne sytuacje, przerywane niestereotypowymi chwytami. Co bardziej wrażliwych na prawdę historyczną może razić epatowanie Solidarnością w farsie – bo chociaż książka „Mariola, moje krople” jest mocno osadzona w rzeczywistości sprzed stanu wojennego, przynajmniej w zamierzeniach, to realia społeczne służą tu jedynie wyśmianiu charakterów i postaw pracowników teatru. Miejscami przypomina ta książka zubożonego „Lesia” Chmielewskiej. Spragnieni klimatu PRL-u raczej nie mają czego w „Mariola, moje krople” szukać – Małgorzata Gutowska-Adamczyk nie próbuje nawet odtworzyć siermiężnej atmosfery przybytku kulturalnego sprzed trzech dekad, skupia się na ludziach i na dobrą sprawę mogłaby umieścić akcję wszędzie.

Autorka wybiera krótkie scenki, czasem w wyrazisty sposób puentowane – bywa, że z odwołaniem do znanych dowcipów. Narrację redukuje do minimum, sporo sytuacji nakreśla dzięki dialogom, kiedy decyduje się na opis natomiast – wykorzystuje raz transparentnego opowiadacza, raz komentatora-satyryka, wprowadzającego humor słowny. Akcja toczy się szybko (i z czasem przyspiesza), ale intryga nie jest zbyt wyszukana – Gutowskiej-Adamczyk zależy przede wszystkim na rozbawianiu czytelników, stawia zatem na dowcip w rozmaitych odsłonach. Obnaża głupotę bohaterów, wikła ich w komiczne relacje i sprawia, że odbiorcy parę razy uśmiechną się podczas lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz